VI Ogólnopolski Konkurs
„Żołnierze Wyklęci – Bohaterowie Niezłomni” – 2017 r.

Wiktoria Ratajczak

wyróżnienie

Szkoła: Zespół Szkół Ogólnokształcących w Krzyżu Wielkopolskim, Gimnazjum im. Polskich Noblistów
Klasa: III
Opiekun:


Tytuł pracy: „Historia kpt. Henryka Flame”

Wstęp

Mówiono o nich głośno kilka lat temu, kiedy to senat przyjął ustawę uczczenia pam1ęc1 „Żołnierzy Wyklętych” i wyznaczając datę na ich święto. Miał to być 1 marca. Rzadko, który Polak wtedy wiedział co wydarzyło się 1 marca 1951 r. W jednej z mokotowskich piwnic umierali z rąk kata najwybitniejsi polscy oficerowie, członkowie IV Zarządu Głównego Zrzeszenia WiN (Wolność i Niezawisłość) na czele z płk. Łukaszem Cieplińskim.

Kim oni byli? Czym zasłużyli sobie na określenie „wyklęci”? Te pytania zadawali sobie Polacy kiedy to po raz pierwszy w całej Polsce odbyło się święto uczczenia pamięci „Żołnierzy Wyklętych”.
,,Żołnierze Wyklęci” lepiej byłoby nazwać ich „niezłomnymi”, bo przecież to wróg ich „wyklął”, a nie naród. Sami nazywali siebie żołnierzami słusznej sprawy. Są oni ludźmi, o których historia miała zapomnieć, świadczą o tym słowa Zbigniewa Herberta z wiersza „Wilki”: ,,Ponieważ żyli prawem wilka historia o nich głucho milczy”. Ale historia nigdy nie zapomina. Dzisiejsza Polska coraz mocniej upomina się o ich pamięć i sławę. Bo tylko ci niezłomni bohaterowie, którzy byli ścigani, chwytani, prześladowani, więzieni i mordowani przez władze komunistyczne potrafili przeciwstawić się sowieckim okupantom. Walczyli o suwerenne państwo, o żołnierski honor, o prawo do normalnego życia. Nie poszli na żaden kompromis i zapłacili za to cenę najwyższą. Ich rozstrzelane i pohańbione ciała wystawiano na ulicach, aby zastraszyć i pokazać jaki koniec czeka każdego Polaka, który marzy o wolnej Polsce.

Do dziś odnaleziono i godnie pochowano zaledwie szczątki kilkudziesięciu z 120-180 tysięcy poległych Żołnierzy Wyklętych.

Z tych kilkuset tysięcy bohaterów zaciekawiła mnie osoba Henryka Flame. Dowódcy jednego z zgrupowań oddziałów NSZ (Narodowe Siły Zbrojne).

Kpt. Henryk Flame
Henryk Flame znany również jako „Bartek” czy „Grot”. Urodził się w 19 stycznia 1918 roku we Frysztacie na Zaolziu. Dzieciństwo spędził w Czechowicach niedaleko Bielska-Białej. Wychowywał się tam, ponieważ jego ojciec Emeryk Flame w 1919 r. przywiózł rodzinę do niepodległej Polski. Po ojcu chłopak odziedziczył szczery i prawdziwy patriotyzm, a po matce Marii z domu Raszyk stał się dobrym katolikiem. Był bardzo zżyty z miejscowymi jezuitami. Zawsze służył jako ministrant w kaplicy. Henryk bardzo przeżył przymusowe odejście zakonników na rozkaz gestapo na początku okupacji.

Charyzmę Flame miał już od dziecka, może to dzięki niej przyciągał do siebie ludzi. Każdy lubił Henryka i wszystkim imponował. Był urodzonym przywódcą. Już w szkole należał do paramilitarnej organizacji „Orlęta” i mimo młodego wieku został zastępcą komendanta placówki. W Szkole Przemysłowej w Bielsku zdobył zawód ślusarza mechanika samolotów.
W 1936 roku wstąpił na ochotnika do wojska rozpoczynając naukę w Szkole Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich w Bydgoszczy, którą ukończył w roku 1939 w stopniu kaprala pilota dostając przydział do 123 eskadry 2 pułku lotniczego stacjonującego na lotnisku w podkrakowskich Rakowicach. Tuż przed wojną stacjonował na lotnisku w Aleksandrowicach, położonym w pobliżu Czechowic. Latał wtedy na przestarzałym PZL-7a, ale nie przeszkadzało mu to w brawurowych podniebnych akrobacjach nad rodzinnym miastem.

„ W odpust św. Katarzyny, który odbywał się w sierpniu, pod kościołem zgromadziło się wielu ludzi. Naraz dało się usłyszeć silny warkot, a zaraz później zobaczono kołujący nad kościelną wieżą samolot. Zakręcił tak koło wieży kilka razy i odleciał. Była to prawdziwa sensacja, samolot tak nisko leciał, że dotykał niemal kościelnej wieży. Za odlatującym samolotem ludzie krzyczeli, że to był Flame”- zapamiętał wówczas dwunastoletni Edward Talik.

We wrześniu 1939 roku kapral Flame walczył w Brygadzie Pościgowej nad Warszawą. I września w okolicach Zakroczyma doszło do pierwszej bitwy powietrznej Il wojny światowej, w wyniku której maszyna kpr. Flame została zestrzelona, a on sam od tej pory znajdował się w dyspozycji prezydenta Warszawy, Stefana Starzyńskiego. Z 6 na 7 września 123 eskadra została wycofana z Warszawy na podlubelskie lotniska, a 17 września jej żołnierze przekroczyli granicę rumuńską.
W tym czasie Henryk Flame dostał prawdopodobnie przydział do nowo sformowanej Eskadry Rozpoznawczej operującej na linii Lwów – Zaleszczyki. Na Węgrzech został internowany i osadzony w tym czasowym obozie. Uciekł z niego, ale węgierski gospodarz, u którego się schronił, wezwał policję i uciekinier został przekazany władzom niemieckim, a te wsadziły go do obozu o zaostrzonym rygorze na terenie wcielonej do Rzeszy Austrii. Henryk Flame posiadał trzecią grupę narod9wości polskiej, podał się za Niemca (nigdy nie podpisał volkslisty) i w połowie 1940 r. został zwolniony.

Wrócił do Czechowic, ożenił się, zatrudnił na stacji w Dziedzicach jako maszynista i działał w podziemnej organizacji H. A. K. (Harcerska Armia Krajowa), podległej Armii Krajowej, zajmującej się wywiadem i sabotażem. W 1944 roku, jak wielu Ślązaków został powołany do niemieckiego wojska, uciekł do partyzantki i pod pseudonimem „Grot” w podbeskidzkich lasach zorganizował samodzielny oddział, który w październiku 1944 roku wszedł do NSZ (Narodowe Siły Zbrojne) jako jedna z drużyn Akcji Specjalnej.

12 lutego 1945 roku do Czechowic wkroczyła Armia Czerwona, a Flame, realizując zalecenia dowództwa NSZ, ujawnił się, i wraz z oddziałem, zachowując konspiracyjne struktury, oddał się do dyspozycji „władzy ludowej” i wbrew protestom miejscowych komunistów, objął stanowisko komendanta miejscowego komisariatu MO. W dalszym ciągu realizując wytyczne dowództwa NSZ, Flame obsadził swoimi ludźmi komisariat i podległe mu jednostki, a także gromadził wokół siebie ludzi opozycyjnie nastawionych do komunistów, gromadził jednocześnie broń przygotowując się do nieuchronnej konfrontacji z komunistami.

Jednak już w kwietniu 1945 roku, zagrożony dekonspiracją i aresztowaniem, zabrał swoich ludzi i znów poszedł do lasu. Jak opowiada siostra Flamego, Elżbieta Piwowar, ,,stało się to w Czarnolesiu. [ … ] Tam wyskoczyli z pociągu, już uzbrojeni, i pochowali się w lasach. Nie mieli innego wyjścia. ( … ] Zorganizowali się w Ligocie i innych okolicznych wioskach. Później wyjechali w góry, na Baranią. Tam mieli kryjówki, jaskinie, szałasy”.

Flame zaczął odtwarzać oddziały partyzanckie nowo powołanego VII Śląsko-Cieszyńskiego Okręgu NSZ. ,,Grot” stał się wtedy „Bartkiem”, już wkrótce dowódcą jednego z najliczniejszych i najgroźniejszych zgrupowań leśnych walczących z komunistami o niepodległość Polski, jak również najsławniejszym śląskim partyzantem i królem Podbeskidzia.

Najbliżej związany z dowódcą był Jan Przewoźnik „Ryś” oraz Rudolf Niesytko „Ignac”. W czerwcu 1945 roku Ryś zorganizował 20-osobową grupę, wzmocnioną później ludźmi spoza okolic Czechowic, w której znalazł się Józef Kołodziej „Wichura”. Jesienią 1945 roku oddziały te kwaterowały na Babiej Górze i wciąż werbowały nowych ludzi, którzy po 3-4 tygodniach składali przysięgę przed „Bartkiem” na wierność NSZ. Po złożeniu przysięgi nowy partyzant otrzymywał od dowódcy ryngraf z Matką Boską. Bazą zgrupowania Flamego były lasy i góry Beskidu Śląskiego, z kwaterą główną dowódcy i jego sztabu na Baraniej Górze, najwyższym szczycie Beskidu Śląskiego. ,,Warunki obozowania były różne. W lecie spaliśmy w namiotach i szałasach, ale także i pod gołym niebem”- wspominał „Sztubak”. Na zimę mieli bunkry, które były bardzo solidnie zbudowane i umieszczone w górskich zboczach. Każdy dzień w obozie zaczynali od uroczystej modlitwy, później obóz zaczynał żyć swoim zwykłym życiem.

Oddziały Zgrupowania NSZ kpt. Flamego przeprowadziły dziesiątki akcji bojowych. W maju 1945 rozbiły placówkę UB i posterunek MO w Zabrzegu. Jesienią „Bartek” zdobył posterunek MO w Górach Małych, ,,Sztubak” posterunek MO w Milówce. Likwidowano funkcjonariuszy UB i karano członków PPR. Jednak wszystkie te akcje przyćmiło zajęcie przez oddziały „Bartka” Wisły, 3 maja 1946 roku.

Według relacji Antoniego Bieguna ps. ,,Sztubak” żołnierze maszerowali odstawieni jak na paradę w mundurach, z przypiętymi orzełkami na mieczach, z ryngrafami z Matką Boską. Po drodze wielu ludzi zaskoczył ten widok, na początku myśleli, że idą żołnierze L WP. Gdy dotarło do nich, że są to partyzanci wtedy padały pytania „Czy już się zaczęło? Czy idziecie prać komunistów?” Wielu ludzi wręczało żołnierzom kwiaty i różne smakołyki. Po wkroczeniu do Wisły kpt. Flame odebrał na otwartym polu defiladę. W zwartych szeregach kilkuset partyzantów przemaszerowało przed oczami zebranych licznie mieszkańców. Zabezpieczeniem całej akcji zajmował się oddział „Sztubaka”. W Wiśle stacjonował w tym czasie oddział wojska polskiego i sowieckiego- niedaleko znajdowały się posterunki WOP atak jednak nie nastąpił, a do partyzantów dotarły informację, że w różnych posterunkach funkcjonariusze UB i MO zaczęli się barykadować albo w ogóle uciekli.

Defilada była ewenementem w państwach „władzy ludowej”. We wrześniu 1946 roku, w wyniku ubeckiej prowokacji, co najmniej 167 żołnierzy zgrupowania

Defilada była ewenementem w państwach „władzy ludowej”. We wrześniu 1946 roku, w wyniku ubeckiej prowokacji, co najmniej 167 żołnierzy zgrupowania „Bartka” zostało wywiezionych na Opolszczyznę i zamordowanych według najnowszych przypuszczeń ten masowy mord miał miejsce w lasach w okolicach wsi Barut lub okolicach Grodkowa. Kolejnym postulowanym miejscem mordu są Łambinowice. Od tego czasu zgrupowanie pod dowództwem Flamego zaczęło tracić inicjatywę kosztem komunistów, którzy w licznych obławach dziesiątkowali oddziały podległe „Bartkowi”.
Flame bardzo przeżył śmierć swoich podkomendnych, zupełnie się załamał. W niedzielę 30 listopada 194 7 roku Henryk odwiedził swoją siostrę Elżbietę, która zapamiętałą go tak: ,, wyglądał strasznie.( … ] jak figurka z porcelany, zupełnie przezroczysty. Bo też trzy noce nie spał. 'Chodzą za mną i nie wiem, co ze mną będzie’- powtarzał”.

Następnego dnia, czyli I grudnia 194 7 roku parę minut przed jedenastą w nocy, w restauracji Józefa Czykola w Zabrzegu, milicjant Rudolf Dadak strzelił „Bartkowi” w plecy z karabinu. Trafił prosto w serce.

Matka Henryka Flamego, gdy dowiedziała się o jego śmierci powiedziała, że przeczuwała, iż coś się stanie, ,,bo Henio zapomniał ryngrafu z Matką Boską, z którym nie rózstawał się przez cały okres walki z komuną”.

Pogrzeb Henryka Flamego odbył się w Czechowicach. Króla Podbeskidzia żegnały setki ludzi, w tym jego podkomendni, którzy nieśli trumnę swojego dowódcy.

Henryk Flame „Bartek” należał do tego typu ludzi, którzy swoją postawą, stanowczością a nade wszystko charyzmą potrafili związać ze sobą innych ludzi na życie i śmierć – nie znosząc przy tym sprzeciwu. Był urodzonym liderem.


Bibliografia

• książka „Żołnierze Wyklęci Niezłomni Bohaterowie” Joanny Wieliczki-Szarkowej
• strona internetowa podziemiezbrojne.blox.pl
• strona internetowa historykon.pl
• strona internetowa ipn.gov.pl
• strona internetowa nowastrategia.org.pl
• strona internetowa pamiec.pl

Skip to content