Małgorzata Haszler
Wyróżnienie
Szkoła: Szkoła Podstawowa w Starosiedlu
Klasa: V
Opiekun:
Tytuł pracy: „Iskierka”
Zaledwie od kilku lat, a dokładnie od 2011 roku 1 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Data nie została wybrana przypadkowo, ponieważ 1 marca 1951 roku na terenie więzienia mokotowskiego rozstrzelano Łukasza Cieplińskiego oraz sześciu innych członków IV Zarządu Głównego WiN. Był on nie tylko żołnierzem, ale także mężem
i ojcem. Z celi śmierci pisał do syna wzruszające listy a na ich podstawie można wyciągnąć wnioski, że nie tylko „Wyklęci” cierpieli, ale także ich rodziny.
Chciałabym przedstawić historię rodziny innego „Żołnierza Wyklętego”, a mianowicie Władysława Łukasiuka ps. „Młot”.
Urodził się 16 lutego we wsi Tokary (pow. Siedlce). Był przedwojennym podoficerem kawalerii,. współpracownikiem wywiadu wojskowego. Od 1940 roku był żołnierzem ZWZ-AK w obwodzie Bielsk Podlaski. Brał udział w akcji „V” – przejęcia niewybuchu pocisku rakietowego V-2 pod Sarnakami. W 1945 roku dowodził plutonem w oddziale partyzanckim AKO ppor. Teodora Śmiałowskiego „Szumnego”. Po śmierci „Szumnego” był dowódcą samodzielnego pododdziału leśnego. W sierpniu 1945 roku nawiązał bliską współpracę z V Brygadą Wileńską dowodzoną przez mjr. „Łupaszkę”. Był także współuczestnikiem wszystkich walk 1. szwadronu aż do momentu rozwiązania brygady we wrześniu 1945 roku. Od października tego roku pełnił funkcję zastępcy dowódcy oddziału przemianowanego w lutym 1946 na 6 BW AK. W październiku 1946 roku na koncentracji przejął od ppor. Lucjana Minkiewicza „Wiktora” dowództwo nad tym oddziałem. Od tego momentu aż do 1948 roku był najważniejszym dowódcą partyzantki niepodległościowej na Podlasiu, które znał jak własną kieszeń. Dowodzone przez niego szwadrony operowały na terenie wielu powiatów: Bielsk Podlaski, Wysokie Mazowieckie, Mińsk Mazowiecki, Węgrów , Sokołów Podlaski, Siedlce, Łosice, Łuków, Biała Podlaska, Radzyń Podlaski. Po rozbiciu w 1948 roku przez komunistów dwóch podstawowych pododdziałów „Bartosza” i „Lecha” z pozostałymi partyzantami jeszcze rok ukrywał się na terenie pow. Bielsk Podlaski. Zginął 27.06.1949 roku w miejscowości Czaje Wólka. Jego szczątki do dziś nie zostały odnalezione1.
Jego żona Jadwiga Łukasiuk urodziła się 2 stycznia 1914 roku w Mężeninie (powiat Siedlce). Wyszła za mąż za Władysława w 1933 roku, mieszkali w pobliskim, wspomnianym już Mężeninie, gdzie urodziły się ich dzieci: Zbigniew, Andrzej i najmłodsza Marta. Tylko za to, że była jego żoną, /nie należała do organizacji/ została skazana na 9 lat wiezienia2.
Mój tata jest pasjonatem historii „Żołnierzy Wyklętych” i autorem kilku piosenek napisanych na podstawie ich biogramów. Napisał między innymi piosenkę o Władysławie Łukasiuku, a kiedy dowiedział się, że we Wrocławiu mieszka jego córka, postanowił ją odnaleźć. Udało się nawiązać z nią kontakt i podczas rozmowy zapytał, czy chciałaby posłuchać tej piosenki, bo ciekaw był jej opinii. I tak zaczęła się nasza znajomość z Panią Martą, w czasie której opowiadała mi swoją historię.
Ostatni raz widziała swojego tatę w 1947 roku, miała wtedy 5 lat, w lesie do którego poszła z dziadkiem. Dostała wtedy orzechy jako „przykrywkę” powodu pójścia do lasu . Później wyjechały z Mężenina z mamą, a bracia znaleźli schronienie na Warmii u wujka. Wcześniej ojciec ukrył ich u znajomych w leśniczówce z obawy, że mogą być uprowadzeni jako zakładnicy.
Z Mężenina zapamiętała jeszcze rewizję UB, kiedy to na pytanie o „Młota” dziadek przyniósł młotek, na co UB-ecy przystawili pistolet do głowy babci.
Pierwszy raz mamę pani Marty aresztowano w marcu 1947 roku w Siedlcach. UB liczyło, że „Młot” będzie chciał ją odbić. Następnie zwolnili ją, bo chcieli, by namówiła „Młota” do ujawnienia się. Wyjechała na podstawie fałszywych dokumentów uzyskanych od „Młota” wraz z córeczką najpierw do Małkini, potem do Warszawy, a następnie do Wrocławia. Komuniści z wściekłości wyburzyli dom dziadków i zostali oni bez dachu nad głową. We Wrocławiu zatrzymały się najpierw u Lucjana i Wandy Minkiewiczów, żołnierzy 5 Brygady Wileńskiej „Łupaszki” przy ulicy Pokutniczej, obecnie Łaciarskiej. Lucjan Minkiewicz „Wiktor” od października 1946 roku został urlopowany ze względu na stan zdrowia a dowództwo od tego czasu przejął „Młot”. Następnie zamieszkały samodzielnie przy ul. Jarosława Dąbrowskiego 57/14 (później Komuny Paryskiej).
Drugi raz aresztowana była 5 lipca 1948 roku we Wrocławiu. Po przewiezieniu jej do aresztu śledczego przy ulicy Sądowej w mieszkaniu przy ulicy Dąbrowskiego została 6-letnia córka Marta. Gdy aresztowano jej matkę, obudziła się i zaczęła płakać. Kuzynka powiedziała jej, że mama – poszła po masło, ale jako dziecko uznawała to za niedorzeczne, w tym czasie UB-owcy w kuchni palili papierosy. Ze swojego łóżka widziała ogniki papierosów. Gdy mama była jeszcze w domu, wszyscy którzy wchodzili do nich, byli zatrzymywani. 10 lipca tego roku obudziły ją krzyki, gdy weszła do pokoju, na podłodze leżał w kałuży krwi Antoni Wodyński ps. Odyniec, łącznik z oddziału taty, którego nazywała Antosiem, przywoził on i zabierał listy do ojca. Stali nad nim UBowcy i o coś pytali. Coś do niej jeszcze powiedział, ale nie zrozumiała co. UB-owcy wynieśli go z czwartego piętra na dół do samochodu, tam już nie dawał oznak życia. Marta z opiekunką musiała zejść też na dół, bo nie miał kto ich pilnować. Pamięta jak wówczas jeden z dwóch małych chłopców powiedział do drugiego: „Patrz, zabili bandytę!”, na co drugi odpowiedział: „To ojciec tej dziewczyny!”.
Potem UB wystawiało przed dom małą Martę ponownie licząc na to, że przyjdzie po nią jej ojciec. Pani Marta trafiła do pogotowia opiekuńczego, szpitala, a na końcu do Domu Dziecka
w Pieszycach. Najtrudniejsze chwile życia jakie pamięta z dzieciństwa to samotność. Bardzo brakowało jej rodziców. Była bez nich przez 6 lat, od 6 do 12 roku życia. W 1950 roku, a więc w wieku 8 lat, po niecałych dwóch miesiącach spędzonych w domu dziecka odnalazła ją ciocia i zabrała do siebie do Sępopola. Była wtedy wystraszona i nieśmiała, o wszystko pytała np. : czy może usiąść … czy może się napić …. wtedy napisała list do Mamy do więzienia: „Kochana Mamusiu, cieszę się bardzo, że jestem razem z rodziną i niedługo pójdę do szkoły, ściska Mamusię, Marcia”.
Po latach napisała o swoich przeżyciach z dzieciństwa wiersz pt. „Dziennik 10 lipca”3. Brzmi on tak:
Jest w moim mieście pewna ulica,
Przy niej mieszkanie jest na poddaszu,
Ja tą ulicą nigdy nie chodzę,
Tam wciąż wspomnienia dzieciństwa straszą.
Pamiętam obcych przy oknie,
W błysku zapałki zarysy twarzy,
Nikt mi wtedy bajki nie mówił,
W ciemnościach papieros ciągle się żarzył.
W nocy nie mogłam ze strachu zasnąć, A inne dzieci spokojnie spały,
Im rano w okno pukało słońce,
A mnie budziły krzyki i strzały.
Lalkom struchlały szmaciane serca,
Pluszowy misio w kącie się skulił,
Klocki nie mogły ze strachu ustać,
A mnie nikt wtedy nie przytulił.
Za oknem chłopcy kopali piłkę,
Dziewczynki śmiały się nieustannie,
A ja uczyłam się w myślach liczyć,
I układałam dziecka litanię.
Gdzie dziś jesteście smutni panowie,
Czy pamiętacie minione dni,
Z dobroci wnukom swym oszczędzacie,
Widoku śmierci, widoku krwi.
Uważam, że cierpieli nie tylko „Wyklęci”, ale także ich rodziny – żony i dzieci. Pani Marta również napisała o tym wiersz pt. „Naszym Mamom Wyklętym”4
Tam, gdzie niebo morza dotyka,
Gdzie się falom opiera skala,
Wiernie,
Codziennie,
Niezmiennie,
Penelopa czekała.
Co im jakaś tam Penelopa,
Ona nie jest już żadnym wzorem,
Najtrudniej jest na nic nie czekać.
Rano,
W południe,
Wieczorem
Nie dla nich są dzisiaj ordery,
Nie dla nich wierności sygnety,
Bite,
Więzione,
Męczone,
Takie zwykle kobiety,
Do apelu nikt ich nie wzywa,
I znicza pamięci nie pali,
Skamieniałe z bólu jak Niobe,
Chciały
Swe dzieci ocalić.
Pani Marta jest dla mnie jak „trzecia babcia”. Dużo mi o sobie opowiada, jeździmy razem na wycieczki, odwiedzamy się nawzajem… spędziła ze mną święta, jednym słowem, jest mojej rodzinie bardzo bliska. Dla mnie jest łączniczką między „Wyklętymi” a współczesnością.
Mój tata również napisał o niej piosenkę. Nosi ona tytuł „Iskierka”, gdyż wyobraził ją sobie jako światełko nadziei, które jest również nośnikiem pamięci i dopóki ono się świeci, dopóty pamięć o „Wyklętych” nie zgaśnie. Oto jej fragment:
Moja mała latarenko,
zwabić miałaś leśną ćmę,
na ulicy wystawałaś,
cień za tobą czaił się.
Z lasem łączył cię „Odyniec”,
Lumen światła w życia mrok,
W sidła wzięty osaczony,
Zgasłaś wtedy w jedną noc. […]
Moja mała iskiereczko,
Bądź latarnią w wieczną noc,
Zgasić ciebie nic nie zdoła,
„Młot” przekazał swoją moc.
Do 2018 roku Pani Marta nie była w Mężeninie. I mimo, że mieszkała we Wrocławiu, nigdy nie chodziła na ul. Komuny Paryskiej. Pierwszy raz po 51 latach w 1999r. poszła tam na prośbę prof. Szwagrzyka w czasie kręcenia filmu o tych wydarzeniach. O swoich przeżyciach z matką nigdy nie rozmawiały.
Oby nigdy więcej w naszym kraju dzieci nie musiały przeżywać tego co Marcia.
- Żołnierze Wyklęci antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 r. Oficyna Wydawnicza Volumen 2013 r. s. 550
- Relacja ustna Marty Ziębikiewicz przekazana autorce w okresie sierpień-wrzesień 2018 r.
- Wiersz „Dziennik 10 lipca” w posiadaniu autorki
- Wiersz „Naszym Mamom Wyklętym” w posiadaniu autorki