XI Ogólnopolski Konkurs
„Żołnierze Wyklęci – Bohaterowie Niezłomni” – 2022 r.

Małgorzata Chodyka

wyróżnienie

XI edycja – 2022 r. prace literackie szkoły ponadpodstawowe

Szkoła: Katolickie Liceum Ogólnokształcące im. Cypriana Norwida w Białej Podlaskiej
Klasa: II
Opiekun:


Tytuł pracy: „Porucznik Marian Dąbrowski”

Nazywam się Małgorzata Chodyka. Jestem zwyczajną dziewczyną z Międzyrzecza
Podlaskiego, ale historia mojej rodziny nie jest zwyczajna. Wśród moich° przodków są ludzie,
których biografie stanowią dla mnie dowód na to, z jak wspaniałej rodziny patriotów pochodzę.
Jedną postaci, której historię chciałabym uwiecznić na kartach tej pracy jest zwykły –
niezwykły człowiek, mój pradziadek Marian Dąbrowski.

Urodził się 12 października 1935 roku w Międzyrzecu Podlaskim. Był synem Józefa
i Rozalii z domu DanilW4 którzy trudnili się ogrodnictwem. Miał dwóch braci – Stefana (ur. w
1933 r.) i Stanisława (ur. w 1924 r.) oraz siostrę Marię (ur. w 1937 r.). Naukę rozpoczął w
Szkole Podstawowej przy ulicy Warszawskiej w Międzyrzecu Podlaskim, a później kontynuował
ją w Gimnazjum Handlowym. Był zamiłowanym sportowcem – biegał, grał w piłkę nożną,
pasjonowało go morze. Należał do Ligi Morskiej. Kiedy osiągnął już bardzo dojrzały wiek,
motywował nas – swoje wnuki i prawnuki – do realizacji naszych pasji. To właśnie dzięki niemu
zdobyłam patenty żeglarskie, a za jego namową, kiedy tylko osiągnę właściwy wiek, wstąpię do
Wojsk Obrony Terytorialnej.

Kiedy wybuchła wojna, a później rozpoczęła się okupacja hitlerowska, w jego
rodzinnym domu, początkowo przy ul. Tuliłowskiej, a później na Stołpnie (przedmieścia
Międzyrzeca Podlaskiego) znajdował się punkt konspiracyjny Armii Krajowej. Pod koniec
wojny pradziadek, jako mały chłopiec, zamiast beztrosko psocić i bawić się z rówieśnikami,
ryzykował życiem, przenosząc w wiklinowym koszyku ukrytą pod jedzeniem broń
i korespondencję. Szedł do oddalonego o prawie 5 kilometrów punktu konspiracyjnego
w Tuliłowie. W Armii Krajowej działał pod pseudonimem Dąb, a wszystkie jego bohaterskie
czyny zostały docenione przez Ministra Obrony Narodowej w Londynie.

W dniu 27 sierpnia 1950 roku zmarł ukochany ojciec mojego pradziadka, co – jako
chłopiec – bardzo przeżył. Wiosną 1951 roku wstąpił do Związku Ewolucjonistów Wolności,
działającego na bazie organizacji Świt. W listopadzie 1951 roku organizacja ta połączyła się
z grupą Witolda Żyluka, ,,Nieugiętego”, a jego członkami byli uczniowie międzyrzeckich szkół
średnich: Gimnazjum Ogólnokształcącego i Gimnazjum Handlowego, w wieku od 15 do 19 lat.
Związek należał do najliczniejszych organizacji młodzieżowych na Lubelszczyźnie,
prowadził działalność propagandową m.in. poprzez rozwieszanie ulotek wzywających do
bojkotu spółdzielni produkcyjnych.

Członkowie ZEW byli uzdolnioną młodzieżą, nie mającą jednak możliwości rozwijania swoich
pasji na kursach, mimo to talenty plastyczne wykorzystali do zaprojektowania własnego
proporca: ,,Od strony proporczyka narodowego ryngraf Królowej Korony Polskiej, natomiast
z drugiej strony profil patrona zastępu Józefa Piłsudskiego z unoszącym się nad nimi sokołem”.
Organizacja składała się z kilku sekcji (wydziałów) uporządkowanych według przypisanych im
zadań. Wiosną 1952 roku Związek Ewolucjonistów Wolności podzielił się na trzy grupy
(Lechowców, Nieugiętych i grupę Macieja Wojdyńskiego), nad którymi – jak wynika z akt –
dowództwo miał objąć Marian Dąbrowski. Młodzież wydawała nielegalną gazetkę ,,Echo
Wolności” oraz rozpowszechniała ulotki antykomunistyczne, a w celach edukacyjnych –
przepisywała na maszynie niemiecką broszurę, przetłumaczoną na język polski pod tytułem
Katyń, udowadniając, że odpowiedzialność za mord w lesie katyńskim spada nie na Niemców,
lecz na Sowietów.

W nocy z 30 kwietnia na 1 maja 1952 r., przed obchodami uroczystości z dostojnikami
państwowymi, mój pradziadek wraz ze swoją grupą operacyjną wykonał na murze okalającym
Pałac Potockich napis ,,Precz ze Stalinem i komuną”, określony mianem wrogiego czynu. Pod
koniec czerwca 1952 roku członkowie organizacji wzięli udział w próbie wykolejenia pociągu
Mitropa relacji Berlin-Moskwa, przewożącego oficerów i dyplomatów radzieckich.

PUBP w Radzyniu Podlaskim 5 lipca otrzymał anonim, zawierający wzmiankę o osobach, które potraktowano jako ewentualnych sprawców uszkodzenia torowiska1. Funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa uzyskane informacje przekazali pracownikom wydziału VIII WUBP w Lublinie, gdzie została stworzona grupa operacyjno-śledcza w celu dokonania aresztowań. W wyniku realizacji planu jako pierwszych zatrzymano moją praprababcię Rozalię Dąbrowską i jej dwóch synów – pradziadka Mariana i wujka Stefana.

Aresztowania pozostałych członków nastąpiły w lipcu 1952 roku. Ujęto wtedy 34 osoby,
spośród których władze zwolniły 11 osób. Mieszkańcy Międzyrzeca Podlaskiego nazwali ten
dzień „czarną niedzielą”, a procesy członków organizacji odbyły się w kilku turach.
Często zastanawiam się, jak my, młodzież szkół średnich, zachowalibyśmy się w tamtym
czasie, czy bylibyśmy gotowi do takich poświęceń i czy nie przemawiałby przez nas
konformizm?

W dniu 12 lipca 1952 roku pradziadek został aresztowany. Miał wtedy tylko 16 lat, był
uczniem II klasy Technikum Handlowego i miał przy sobie ulotkę, którą starał się ukryć podczas
rewizji2.

Wyobrażam sobie, jaki strach musiał odczuwać, mając świadomość swoich czynów.
Następnego dnia po z.atrzymaniu przewieziono go do Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa
Publicznego w Białej Podlaskiej, gdzie młodzieniec osadzony z.ostał w piwnicy budynku,
w warunkach nieodpowiadających jakimkolwiek kryteriom humanitarnym. Przez okres prawie
sześciu miesięcy trwało śledztwo w jego sprawie karnej. Był to najtrudniejszy i najbardziej
dotkliwie odczuwany dla niego okres. Przesłuchania odbywały się głównie w nocy.
Funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa w czasie przesłuchań bili go i kopali po całym ciele.
Bicie w śledztwie powtarzało się wielokrotnie. Przesłuchania trwały godzinami, w ich trakcie
był wyzywany, lżony, poniżany. Osadzony został w celi z pospolitymi przestępcami.
Wszechobecna wilgoć panująca w celi była przyczyną różnorakich chorób. Przenikliwe zimno
powodowało choroby, a zjawiskiem powszednim stały się czyraki powstałe z nieleczonych
chorób. Strażnicy nie pozwalali na to, by osadzeni mogli posiadać jakiekolwiek swetry czy
ciepłe okrycia. Racje żywnościowe były głodowe, ale jedzenie nie nadawało się do spożycia.
Uczucie głodu z tamtego czasu pozostawiło w psychice pradziadka trwały ślad. Sposób
traktowania w czasie śledztwa, stosowane tortury, warunki odbywania kary w więzieniach
i obozach pracy miały wpływ na jego zdrowie i życie.

Po miesiącu pobytu w Białej Podlaskiej pradziadka przewieziono do aresztu Urzędu
Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie przy ulicy Chopina. Osadzony został w celi znajdującej
się w piwnicy budynku. Na 8 m2 przebywało w sumie I O osadzonych. Na betonowej podłodze
leżało trochę słomy i to stanowiło całe jej „wyposażenie”. Więźniowie byli brudni i z.awszeni.
Na jedzenie składała się dziennie miska cieczy, której nie sposób było nazwać zupą, kawałek
chleba i trochę gorzkiej kawy. Warunki powodowały, że osadzeni zdecydowali się na strajk
głodowy, w efekcie którego część spośród nich przeniesiono do innej celi. Skromne wyżywienie
oraz trzydniowa głodówka spowodowały, że pradziadek nie był w stanie o własnych silach wejść
na II piętro budynku na przesłuchanie.

Wracając do pradziadkowych wspomnień, czasem wstydzę się nie tylko za siebie, ale
również za młodzież, która nie docenia życia w czasie pokoju, warunków, które w miarę
możliwości zapewniają im rodzice, a także możliwości chodzenia do szkoły i rozwijania się –
bez bólu, strachu i przemocy.

W grudniu 1952 roku pradziadek został przewieziony do nowego budynku Urzędu
Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie przy ulicy Narutowicza. Warunki tam panujące były
lepsze, bowiem – zamiast na słomie – zatrzymani mogli spać na pryczy. W styczniu 1953 roku
pradziadek został doprowadzony do budynku sądu, by zostać przesłuchanym w sprawie członkini organizacji., Wandy Krajewskiej. Wówczas przyjechała do Lublina jego matka, która miała nadzieję, u zobaczy się z synem. Gdy chciała się z nim przywitać, została tak brutalnie odepchnięta przez jednego z milicjantów, u spadła na schody. Pradziadek, nie mogąc tego znieść, z całej siły uderzył milicjanta, powalając go na ziemię. Natychmiast rzuciło się na niego kilku innych którzy obezwładnili go, a następnie skuli tak mocno, u kajdanki poprzecinały skórę na przegubach. Gdy sędzia w czasie przesłuchiwania zauważył cieknącą z rąk krew, nakazał jego rozkucie. Za ten czyn osadzono Mariana Dąbrowskiego w karcerze bez okien, z zimną wodą sięgającą do kostek. Po 48 godzinach pobytu w karcerze był tak przeziębiony, że kaszlał plując krwią.

W dniach 1-6 stycznia 1953 roku toczył się proces Mariana Dąbrowskiego oraz innych
członków organizacji. Postawiono mu szereg zarzutów w związku z działalnością
antykomunistyczną w organizacjach ZEW i ,,Nieugięci”. Wojskowy Sąd Rejonowy w Lublinie
wyrokiem z dnia 06.02.1953 r. (sygn. akt SR 810/52), skazał go na karę 7 lat pozbawienia
wolności, karę dodatkową pozbawienia praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na
okres 2 lat oraz przepadek całego mienia. W wyniku amnestii sąd złagodził karę więzienia
o połowę i wymierzył karę łączną 4 lat pozbawienia wolnośc􀇉 pozostawiając bez zmian kary
dodatkowe. Kilka dni po rozprawie pradziadek został przewieziony do więzienia na Zamku
w Lublinie, gdzie osadzony został na I Oddziale, następnie na „baszcie”, a w końcowej fazie na
oddziale młodzieżowym. Panowała wówczas sroga zima, temperatura spadała do minus 30
stopni. W oknach celi brak było szyb. Sposób traktowania w czasie śledztwa, tortury jakie
stosowano wobec niego, warunki odbywania kary w więzieniach i obozach pracy miały wpływ
na jego zdrowie i życie. Po dwóch miesiącach odbywania kary przewieziono pradziadka do
Progresywnego Więzienia dla Młodocianych Przestępców w Jaworznie, który wzorowany był
na sowieckich łagrach. Trafiali tam młodociani więźniowie polityczni – ich wiek nie przekraczał
21 roku życia . Obóz dla młodocianych więźniów w Jaworznie działał w latach 1951-1956 i był
największą tego typu instytucją w Polsce. Tysiące młodych ludzi poddawano w nim nie tylko
wyniszczającej pracy, lecz także indoktrynacji politycznej w oparciu o tzw. teorię Makarenki.
Jak bardzo różne brzmienie ze względu na czasy ma słowo „obóz”! Nam kojarzy się
z przyjemnością, dla nich był prawdziwym cierpieniem.

Pradziadek jako młody chłopak został skierowany do pracy pod ziemią w Kopalni Węgla
Kamiennego Jaworzno – Szyb „Upadowa-Feliks”. Kopalnia ta zaliczana była do tzw. kopalni
pilotujących. Pracował na najgorszych i najbardziej niebezpiecznych pokładach zawilgoconych
i zagrożonych. Narażany był na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego
uszczerbku na zdrowiu, na skutek zatrudnienia na terenie więzienia w warunkach nie
zapewniających bezpieczeństwa i higieny pracy, przy trwałym pod względem jakościowym
i ilościowym niedożywieniu. Była to niewolnicza praca, bez jakiegokolwiek wynagrodzenia,
w warunkach uwłaczających jakimkolwiek normom.

Codziennie wraz z pozostałymi więźniami pod eskortą straży więziennej i psów, młodzi
ludzie zmuszani byli iść cztery kilometry w jedną stronę do pracy i z powrotem – kolejne cztery
kilometry do obozu. Racje żywnościowe były mizerne, bardzo skąpe, w dodatku żywność była
zepsuta, zarobaczona. Każdy więzień otrzymywał rano około 200 g ciemnego, niejednokrotnie
zbyt suchego lub mokrego albo kwaśnego chleba, gorzką kawę zbożową, na obiad około 0,5 litra
zupy z b􀇊 suszonych buraków, kapusty, grochu, kaszę polaną sosem z rozgotowanej ryby,
czy kotlety rybne. Kolacja składała się z czarnej kawy lub miski zupy pozostałej z obiadu
i otrzymanego rano chleba. Podawane jedzenie było niejednokrotnie zepsute, co doprowadzało
do częstych zatruć pokarmowych.

Marian był świadkiem kilkunastu takich zdarzeń. Podczas jego pobytu w obozie pracy w
Jaworznie uciekło trzech więźniów. Zarzucono mu wówczas, że posiadał wiedzę o ich
planowanej ucieczce i nie zawiadomił wychowawcy za to – w trybie karnym – został
przewieziony do Ośrodka Pracy Więźniów w Warszawie, na Służewcu. Pracował tam przy
budowie osiedla mieszkaniowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Po dwóch miesiącach
skierowano go ponownie do obozu pracy w Jaworznie, gdzie powrócił do pracy pod ziemią.
Zwolniony został z obozu pracy 24 lipca 1954 roku. Skutki zdrowotne pobytu w obozach
odczuwał przez wiele lat.

Po wyjściu z obozu pracy był wycieńczony i schorowany. Wrócił do domu rodzinnego
z nadzieją, że będzie mógł kontynuować naukę. W szkole jednak został poinformowany, iż nie
zostanie przyjęty z uwagi na swoją przeszłość. Zmuszony był skupić się na pracy
w gospodarstwie rolnym matki. W dniu 7 października 1955 roku powołany został do odbycia·
zasadniczej służby wojskowej. Z uwagi jednak na wydany rozkaz Marszałka Rokossowskiego –
jako wróg systemu komunistycznego – skierowany został do przymusowej, niewolniczej pracy
w kopalni węgla kamiennego „Prezydent” w Chorzowie. Pracował w niej przez dwa lata jako
ładowacz na jednym z najbardziej niebezpiecznych odcinków w kopalni na chodnikach
o wysokości od 60 do 100 cm. Cywilni górnicy odmawiali pracy z uwagi na ciężkie
i niebezpieczne warunki. Przez okres dwóch lat pradziadek zmuszony był pracować, nie mając
prawa do żadnej wolnej niedzieli. Wiele lat później budził się w nocy z powodu koszmarów sennych. Wspomnień o tym jak był bity, wyzywany, straszony pozbawieniem życia nie dało się wymazać z pamięci. Do śmierci był człowiekiem znerwicowanym. Przez wiele lat bezskutecznie leczył nabyte w czasie pozbawienia wolności bóle stawów i kręgosłupa oraz reumatyzm. Niesłuszne skazanie, a następnie osadzenie w zakładach karnych i obozach pracy przymusowej spowodowały, że Marian Dąbrowski nie zrealizował swych planów życiowych. Po wyjściu na wolność w lipcu 1954 roku, był inwigilowany przez okres ponad 30 lat.

W roku 1957 ożenił się z moją prababcią, Stefanią z domu Pietruk i prowadził
gospodarstwo rolne. Owocem ich małżeństwa była moja babcia, Barbara. W dniu 15 kwietnia
1975 roku zmarłajeg(\ matka, Rozalia. Pradziadek doczekał się pięciu wnuczek i 13 prawnuków.
Do końca swych dni wpajał nam hasła, którymi kierował się przez całe życie: Bóg, Honor
i Ojczyzna, zachęcał do wstąpienia do harcerstwa i czynnego brania udziału w życiu Kościoła.
Sam był członkiem Akcji Katolickiej w Parafii pw. Św. Józefa w Międzyrzecu Podlaskim.
Od 1990 roku pełnił funkcję Prez.esa Koła Terenowego Związku Więźniów Politycznych
Okresu Stalinowskiego w Międzyrzecu Podlaskim. W jego rodzinnym domu odbywały się
zjaz.dy członków organizacji. Sztandar Związku Ewolucjonistów Wolności, zgodnie z wolą
członków organizacji, został powierzony nasz.ej rodzinie, aby nawet po ich śmierci, przypominał
podczas uroczystości o trudnej, heroicznej walce. Stojąc w poczcie sztandarowym, czuję
ogromną dumę, iż mogę przekazywać ich historię.

Sąd Wojewódzki w Lublinie postanowieniem z dnia 13 września 1991 roku (sygn. akt N
Ko 162/91) uznał za nieważny w części wyrok byłego Wojskowego Sądu Rejonowego
w Lublinie z dnia 6 lutego 1953 roku (sygn. akt SR 810/52), wydany wobec pradziadka.
Marian Dąbrowski za działalność patriotyczną i niepodległościową otrzymał szereg
nominacji i odznaczeń. W dniu 15 sierpnia 1948 r., w wieku 13 lat, został dwukrotnie
odznaczony przez Ministra Obrony Narodowej w Londynie Medalem Wojska oraz w 1985 r.
Krzyżem Armii Krajowej, ustanowionym przez Komendanta Głównego AK gen. Tadeusza
Bora-Komorowskiego. W 2000 r. Prezydent RP nadał mu stopień podporucznika, natomiast
w 2010 r. otrzymał awans na stopień porucznika W 2013 roku Kierownik Urzędu do Spraw
Kombatantów i Osób Represjonowanych uhonorował go Krzyżem Więźnia Politycznego 1939-
1956, a w 2005 r. Odznaką Weterana Walk o Niepodległość oraz Medalem „Pro Memoria”.
W 2013 r. otrzymał Medal ,,Pro Patria”. W dniu 26 września 2018 r. w Pałacu
Prezydenckim odbyła się uroczystość, podczas której otrzymał Krzyż Orderu Krzyża
Niepodległości.

W 2020 r. Minister Obrony Narodowej odznaczył go Złotym Medalem ,,za Zasługi dla
Obronności Kraju”. W 2020 r. Prezydent RP nadał pradziadkowi Medal Stulecia Odzyskanej
Niepodległości – odznaczenie państwowe dla wybitnie zasłużonych w walce o suwerenność i
niepodległość.

W wyniku ciężkiej choroby, odszedł zostawiając w naszych sercach na :zawsze piękną,
choć dramatyczną historię swojego życia.

Mój pradziadek, wspaniały nauczyciel wartości, Porucznik Dąbrowski zmarł 2 listopada
2020 roku, w wieku 85 lat. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Międzyrzecu
Podlaskim.


  1. Autorką listu była mieszkanka Międzyrzeca Podlaskiego (AIPN Lu. 08/183, t.l , List do szefa PUBP w Radzyniu Podlaskim. b.d., k.153;Raport specjalny w sprawie dochodzenia w sprawie konspiracyjnej organizacji młodzieżowej 'ZEW, Lublin, Lublin. 21 Vll 1952 r., k.35)
  2. AIPN Lu, 011/603, t.l, Raport specjalny do szefa WUBP w Lublinie dotyczący przeprowadzonej realizacji sprawy nielegalnej organizacji młodzieżowej w Międzyrmcu Podlaskim. Lublin, 19 VIU 1952 r., k.72. Zgodnie z tym dokumentem podejrzenie pracowników UB wzbudziło zachowanie Mariana Dąbrowskiego, który w trakcie rewizji próbował ukryć jakąś kartkę w kredensie, (AIPN Lu, 011/603, t.l , Raport o .zatrzymaniu braci Dąbrowskich, Międzyrzec Podlaski. 13 Vll 1952 r., k.72-72v)


Skip to content