VIII Ogólnopolski Konkurs
„Żołnierze Wyklęci – Bohaterowie Niezłomni” – 2019 r.

Dominika Twarowska

Wyróżnienie

VIII edycja – 2019 r. prace literackie szkoły średnie i klasa gimnazjalna

Szkoła: Publiczne LO Sióstr Urszulanek SJK w Pniewach
Klasa: I
Opiekun:


Tytuł pracy: „Witold Pilecki – moja historia…”

W Niebie wielka patriotka św. Urszula Ledóchowska spotkała się z Rotmistrzem Witoldem Pileckim.

  • Szczęść Boże panie Pilecki. Szczęść Boże, przepraszam, że przeszkadzam …
    Szczęść Boże, oh przepraszam, nie zauważyłem siostry.
  • A czemuż pan taki zamyślony?
    Wspominam dawne czasy, kiedy to walczyłem za naszą piękną ojczyznę …
  • A tak, słyszałam pana historię, ale chętnie usłyszę ją jeszcze raz.
    Skoro tak to proszę, niech siostra Urszula usiądzie, z wielką przyjemnością opowiem swoją historię … .
    Urodziłem się na Nowogródczyźnie, niestety w ramach represji za udział mojego dziadka, Józefa Pileckiego, w powstaniu styczniowym, władze carskie skonfiskowały niemal całe ziemie należące do naszej rodziny i byliśmy zmuszeni do rozproszenia się po całym imperium rosyjskim. Mój ojciec, Julian Pilecki dostał posadę w Karelii na północy Rosji i zamieszkał w Ołońcu. Tam poznał moja matkę, Ludwikę Osiecimską, następnie ożenił się z nią, a niedługo potem przyszedłem na świat ja. Było to dokładnie 13 maja 1901 roku. Miałem czworo rodzeństwa, czyli Marię, Wandę, Jerzego i Józefa, który zmarł niestety w wieku 5 lat. .. . Matka od początku dbała o naszą edukację i już jako dziecko potrafiłem cytować z pamięci obszerne fragmenty „Trylogii” Henryka Sienkiewicza. Następnie wyjechałem z matka i rodzeństwem do Wilna, ojciec został w Ołońcu z powodów finansowych. Tam rozpocząłem naukę w szkole handlowej, a w 1913 roku zostałem skautem .. Musze wspomnieć, że wybuch Wielkiej Wojny zaskoczył moją rodzinę, gdyż byliśmy wtedy na wakacjach w Druskiennikach i w związku z wojną moja matka podjęła decyzje o przeprowadzce. Wyjechaliśmy wtedy do mojej babci w Hawryłkowie na Mohylewszczyźnie, tam ja i moje rodzeństwo kontynuowaliśmy naukę i założyłem pierwszy zastęp harcerski. Już od młodości moim głównym celem i marzeniem było odzyskanie przez Polskę niepodległości. Do początku 1918 roku życie mojej rodziny upływało w spokoju, kiedy to na Mohylewszczyznę dotarła rewolucja bolszewicka. Podburzeni przez bolszewickich agitatorów chłopi rozpoczęli grabieże majątków ziemskich i mordowanie ich właścicieli – to były strasznie czasy … , żeby to człowiek człowieka zabijał.
  • Ach tak ma pan rację, to straszne tak postępować z ludźmi .. Niech pan opowiada dalej, proszę.
    Moja matka w obawie o życie moje i mojego rodzeństwa wróciła do Wilna. Była pozbawiana środków do życia, więc po kilku tygodniach wyjechała do zrujnowanego majątku Sukurcze nieopodal Lidy – należał on do mojej drugiej babci Flawii Pileckiej. Jesienią 1918 roku powróciłem do Wilna i rozpocząłem naukę w Gimnazjum im. Joachima Lelewela. Pragnąłem walczyć o Polskę, więc włączyłem się do Polskiej Organizacji Wojskowej, niestety nie było dane mi się uczyć, gdyż już 20 grudnia 1918 roku przerwałem naukę i wraz z grupą harcerzy zaciągnąłem się do organizowanych przez generała Władysława Wejtkę Oddziałów Samoobrony Wileńskiej, które w noc sylwestrową 1918 roku przejęły władzę mieście. Uczestniczyłem wtedy w walkach z dywersyjnymi oddziałami komunistycznymi, a następnie broniłem Wilna przed nadciągającą armią bolszewicką. Dowodziłem obroną barykady w Ostrej Bramie. Niestety Oddziały Samoobrony Wileńskiej w nocy z 5 na 6 stycznia 1919 roku
  • zostały zmuszone do opuszczenia miasta. Nie poddałem się i wstąpiłem do oddziału kawalerii Samoobrony Wileńskiej, dowodzili tym oddziałem bracia, Władysław·i Jerzy Dąmbrowscy. Nasz oddział zatwierdzono w marcu 1919 roku jako samodzielny Dywizjon Jazdy Wileńskiej, a w czerwcu 1919 roku przeorganizowano nas w 13. Pułk Ułanów, walczyliśmy tak do jesieni 1919 roku. Uczestniczyłem niemal we wszystkich ważniejszych bitwach z Niemcami. Brałem wtedy udział w zdobywaniu Brześcia, Lidii, Baranowic oraz Mińska Litewskiego. Tak siostro Urszulo, wszystko to pamiętam, całą moją młodość, gdyż to właśnie w tym okresie mojego życia narodziła się we mnie chęć walki o Polskę, o Wolną Polskę.
  • Naród nasz to naród prawdziwych bohaterów, którzy z radością przelewają krew za każdą· szlachetną i wielką sprawę.
    Po wojnie wróciłem do Wilna, ponownie rozpocząłem naukę w gimnazjum i wznowiłem działalność harcerską – zakładając 8. Wileńską Drużynę Harcerską. Niestety znów byłem zmuszony przerwać naukę, gdyż już w lipcu 1920 roku jako ochotnik wstąpiłem do wojska, z powodu zagrożenia bolszewickiego nadciągającego ze wschodu. Zostałem przydzielony do 1. Wileńskiej Kampanii Harcerskiej, wchodzącej w skład 201. Pułku Piechoty i zostałem z nią skierowany do obrony Grodna. Dotarłem do Warszawy … , a tam przypadkowo spotkałem swojego dawnego dowódcę Jerzego Dąmbrowskiego! Dołączyłem do jego 211. Ochotniczego Pułku Ułanów Nadniemeńskich jako ułan 3. plutonu 2. szwadronu. W październiku 1920 roku wraz ze swoim pułkiem uczestniczyłem w wyprawie gen. Stefana Żeligowskiego, mającej na celu odzyskanie terenów polskich zabranych przez bolszewików, a oddanych Litwie. Wyprawa Żeligowskiego zakończyła się 1 stycznia 1921 roku i jako starszy ułan, zostałem zwolniony z wojska, by móc się dalej uczyć. Wznowiłem więc moją działalność harcerską i w lutym 1921 roku wstąpiłem do Związku Bezpieczeństwa Kraju, przeszedłem kurs podoficerski i zostałem komendantem – instruktorem oddziału w Nowych Święcianach. W maju tego roku byłem z siebie bardzo dumny, ponieważ zdałem egzamin maturalny, co więcej porozumiewałem się biegle w trzech językach: francuskim, niemieckim i rosyjskim. Oczywiście rozpocząłem studia, zdecydowałem się na Uniwersytet im. Jana Batorego jako nadzwyczajny słuchacz Wydziału Sztuk Pięknych. Niestety, ale byłem pozbawiony środków materialnych, mój ojciec był ciężko chory, a dom, w którym mieszkali rodzice z młodszym rodzeństwem był zrujnowany przez wojnę i nieuczciwych dzierżawców. Zrezygnowałem ze studiów … i podjąłem się pracy zarobkowej, by ulżyć rodzicom. Początkowo pracowałem jako sekretarz Związku Kółek Rolniczych Ziemi Wileńskiej, a następnie jako sekretarz sędziego śledczego 2. Okręgu Sądowego w Wilnie. Chciałem się uczyć, więc podjąłem konspiracyjne studia na Wydziale Rolnym Uniwersytetu w Poznaniu. Przez cały ten czas starałem się odzyskać majątek Sukurcze i udało mi się to osiągnąć we wrześniu 1926 roku. Zamieszkałem tam na stałe. Niemniej jednak tęskniłem za wojskiem, więc już wcześniej- w 1925 roku odbyłem praktykę w Baranowiczach 26. Pułku Ułanów Wielkopolskich. Rok po wstąpieniu otrzymałem promocję do stopnia podporucznika rezerwy ze starszeństwem od 1923 roku. Starałem się corocznie uczestniczyć w ćwiczeniach rezerwy w 26. pułku, a od 1931 roku w Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu.
  • Bardzo angażował się pan w życie Polski, ale co z życiem rodzinnym? Kiedy poznał pan swoją żonę?
    Swoją przyszłą żonę, Marię Ostrowską poznałem na przełomie lat 1929 i 1930. Związek małżeński zawarliśmy 7 kwietnia 1931 roku i zamieszkaliśmy w Sukurczach, gdzie w 1932
  • roku przyszedł na świat nasz synek Andrzej, a rok później córeczka Zofia. Starałem się dawać dobry przykład dzieciom i angażować w działalność społeczną. Byłem naczelnikiem Ochotniczej Straży Pożarnej, prezesem mleczami, pomagałem też osobom w potrzebie oraz założyłem kółko rolnicze. W kwietniu 1932 roku zorganizowałem Przysposobienie Wojskowe Konne, które zostało podporządkowane 19. Dywizji Piechoty. Za zaangażowanie w sprawy publiczne otrzymałem Srebrny Krzyż Zasługi. Lubiłem też pisać wiersze, malować i grać na gitarze. Pamiętam, jak kiedyś zrobiłem dla mych dzieci chińczyka i wyrzeźbiłem wojenne szachy z cekaemami.
  • Ah tak! W kościele parafialnym w Krupie zachowały się dwa namalowane przez Pana · obrazy, jest to bodajże „Matka Boża Nieustającej Pomocy” oraz „Św. Antonii” .
  • Tak, to prawda, gdyż brałem udział w budowaniu tego kościoła.
  • To piękny gest..
  • W połowie 1939 roku rozpoczęto w Polsce mobilizację wojska na wypadek wojny z Niemcami, a już 26 sierpnia – mobilizację kawalerii 19. Dywizji Piechoty. Zostałem o tym powiadomiony i błyskawicznie zorganizowałem punkt mobilizacyjny w Krupie i niedługo potem znalazłem się w jednostce. Nasza Dywizja należała do Armii „Prusy” i 4 września 1939 roku osiągnęliśmy wyznaczony rejon koncentracji nieopodal Piotrkowa i przygotowaliśmy się do obrony. W kolejny dzień doszło do natarcia przez Niemców i musieliśmy się wycofać w kierunku Tomaszowa Mazowieckiego. Szwadron dowodzony przeze mnie Niemcy rozbili podczas ciężkich walk pod Wolborzem. Po rozproszeniu się dowodzonych przeze mnie wojsk, wraz z kilkunastoma innymi żołnierzami dołączyłem do 41. Dywizji Piechoty. Wyznaczyli mnie jako zastępcę mjr. Jana Włodarkiewicza. Niestety 22 września 1939 roku dywizja została rozbita, ale nie złożyłem broni, gdyż wraz ze swoimi planami prowadziłem walki do 17 października 1939 roku.
  • Widywał się pan z rodziną?
    Pierwszy raz od wybuchu wojny spotkałem się z najbliższymi w kwietniu 1940 roku. Żona opowiadała mi, że przebywając w Sukurczach znalazła się pod okupacją radziecką i szukała schronienia wśród miejscowej ludności, ponieważ bała się aresztowania przez NKWD. Na szczęście udało jej się przedostać przez granicę niemiecko-radziecką do jej rodziców mieszkających w Ostrwi Mazowieckiej – to właśnie tam udał o mi się z nimi spotkać.
    Natomiast jeśli chodzi o walki, dotarłem do okupowanej przez Niemców Warszawy i ponownie nawiązaniem kontakt z mjr. Janem Włodarkiewiczem, wspólnie chcieliśmy utworzyć podziemną organizację walczącą o niepodległość i 9 listopada 1939 roku spotkaliśmy się w mieszkaniu mojej szwagierki Eleonory Ostrowskiej, to tam zapadła decyzja utworzeniu wojskowej organizacji konspiracyjnej Tajna Armia Polska, w skrucie TAP. Następnego dnia złożyliśmy przysięgę w kościele garnizonowym przy ul. Długiej na ręce księdza Jana Ziei. Mianowano mnie na inspektora pionu organizacyjnego i szefa sztabu, natomiast Jan Włodarkiewicz „Darwicz” został komendantem. W Warszawie ukrywałem się pod fałszywym nazwiskiem Tomasz Serafiński. Wiedziałem że nie jest to postać fikcyjna, gdyż znalazłem dokumenty tego mężczyzny w jego mieszkaniu, w którym wtedy mieszkałem. Byłem przekonany, że mężczyzna zmarł, więc zmieniłem zdjęcie na swoje i od tamtej pory przywłaszczyłem sobie jego nazwisko.
  • Słyszałam, że trafił pan do Auschwitz, jak to się stało?
    Dowództwo TAP podjęło decyzję o przeprowadzeniu działań wywiadowczych na terenie niemieckiego obozu Auschwitz, ponieważ trafiło tam wiele naszych żołnierzy. Zgłosiłem się na ochotnika, oczywiście za wiedzą komendanta głównego Związku Walki Zbrojnej, 19 września 1940 roku pozwoliłem się złapać podczas łapanki na warszawskim Żoliborzu. Podałem się za Tomasza Serafińskiego i wraz z 1705 innymi osobami trafiłem do Auschwitz, dotarliśmy tam w nocy z 21 na 22 września 1940 roku. Otrzymałem numer obozowy 4859. Gdy tylko wyszłam z wagonu wiedziałem, że trafiłem do piekła na ziemi … . Przepędzono nas do obozu bijąc i szczując psami. Zastrzelono nawet jednego za rzekomą próbę ucieczki, po· czym zabito jeszcze 10 innych za współodpowiedzialność za ten akt buntu. Tej strasznej nocy straciłem na szczęście tylko dwa zęby.
  • Kiedy udało się panu wysłać wiadomość do swojego oddziału?
    Było to w październiku 1940 roku. Opisałem w niej warunki jakie panują w obozie. Dowiedziałem się potem, że przesłano ją do Londynu i dotarła tam 18 marca 1941 roku. W tym czasie organizowałem w obozie konspiracyjny Związek Organizacji Wojskowej, któremu przedstawiłem konkretne cele. Mieli oni podtrzymywać na duchu kolegów przez dostarczanie i rozpowszechnianie wiadomości z zewnątrz, organizowanie w miarę możliwości dożywiania, rozdzielanie odzieży wśród więźniów i przekazywanie wiadomości na zewnątrz oraz – jako uwieńczenie wszystkiego – przygotowanie oddziałów własnych do opanowania obozu, gdy nadejdzie nakaz chwili w postaci rozkazu zrzucenia broni lub swej siły. Pierwszą tak zwaną „piątkę” tworzyli niemal w całości żołnierze z TAP, powstała ona jesienią 1940 roku. Z czasem dysponowałem swoimi ludźmi we wszystkich komandach obozu Auschwitz i Auschwitz II-Birkenau, gdzie od kwietnia 1942 roku strukturą ZOW dowodził pułkownik Jan Karcz. W połowie 1942 roku organizacja liczyła już około 600 osób, z których ponad 100 osobiście zaprzysiągłem. Informacje z obozu przekazywałem systematycznie w raportach do Komendy Głównej Armii Krajowej. Mimo, że uwięziony byłem w obozie, to w dowód uznania za działalność prowadzoną w Auschwitz komendant główny Armii Krajowej generał Stefan Rowecki „Grot” 11 listopada 1941 roku awansował mnie do stopnia porucznika. Niestety wiosną 1943 roku obozowe Gestapo rozpoczęło aresztowania wśród konspirantów. Zagrożony aresztowaniem w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 roku zbiegłem z Auschwitz wraz z Janem Redzejem i Edwardem Ciesielskim. Tak podsumowałem swój pobyt w Auschwitz „wychodząc miałem o kilka zębów mniej, niż w momencie mojego tu przyjazdu i złamany mostek, zapłaciłem więc bardzo tanio za taki okres czasu pobytu w tym sanatorium”. Czas, który spędziłem w Auschwitz pamiętam do teraz i nigdy nie zapomnę jak strasznie traktowano tam ludzi, ponieważ miałem wrażenie, że czasem zwierzęta miały lepsze warunki od więźniów. Głównym celem mojej ucieczki był zamiar złożenia osobistego meldunku o sytuacji w obozie w Komendzie Głównej AK oraz uzyskanie zgody przełożonych na przygotowanie opcji zbrojnej mającej doprowadzić do uwolnienia więźniów. Do Warszawy dotarłem 22 sierpnia 1943 roku, ukrywając się po drodze w Bochni i Nowym Wiśniczu, tam poznałem prawdziwego Tomasza Serafińskiego. Wiedziałem że nie mogę już pozwolić sobie na używanie jego nazwiska, więc działałem pod nazwiskiem Leon Bryjak oraz Jan Uznański „Romek”. W stolicy włączyłem się w pracę konspiracyjną jako Roman Jezierski. Następnie wyjechałem do Ostrowi Mazowieckiej, gdzie spotkałem się z żoną i od tamtego czasu często ją widywałem, ale niestety z dziećmi widziałem się tylko kilka razy. Podczas jednej z naszych wizyt powiedziałem im, aby kochały ojczystą ziemię, kochały swoją świętą wiarę i tradycje
  • własnego Narodu oraz żeby wyrosły na ludzi honoru, zawsze wiernych uznanym przez siebie najwyższym wartościom, którym trzeba służyć całym swoim życiem. Niestety, ale mój projekt ataku na obóz Auschwitz nie zyskał aprobaty dowództwa, ale za moją bohaterską działalność w niemieckim obozie Auschwitz zostałem awansowany do stopnia rotmistrza kawalerii.
  • Gratuluję panu z całego serca! Mówię otwarcie, że obowiązkiem Europy powinno być wspieranie tego narodu bohaterów, idącego śmiało naprzód – mimo wizji tortur – i me żałującego swojej krwi dla zapewnienia nam bezpieczeństwa.
    Wobec zbliżającej się nieuchronnie zamiany okupacji ziem polskich z niemieckiej na sowiecką dowództwo Armii Ludowej rozpoczęło przygotowania do utworzenia nowej kadry wojskowej organizacji podziemnej o kryptonimie „NIE”, czyli Niepodległość, której celem było kontynuowanie walki o niepodległość Polski po zajęciu jej terenów przez Armię Czerwoną. Zostałem skierowany do prac organizacyjnych i otrzymałem nowe konspiracyjne nazwisko Witold Smoliński i kryptonim „T-IV”. Działania te przerwał wybuch powstania warszawskiego 1 września 1944 roku. Dostałem zakaz uczestnictwa w walkach – ze względu na funkcję pełnioną w „NIE”, ale i tak włączyłem się do działań bojowych. Początkowo byłem szeregowym żołnierzem 1. Kampanii „Warszawianka” w plutonu „WIG”. Jednak z czasem postanowiłem ujawnić swój stopień i zostałem dowódcą jednego z oddziałów zgrupowania „Chrobry II”. Walczyłem na Woli w rejonie ulic Towarowej, Pańskiej, Miedzianej, Żelaznej oraz Placu Starynkiewicza.
  • A czy teraz ten budynek przy którym Pan walczył nie zyskał nazwy Reduty Witolda?
    Tak, to prawda, Niemcy bardzo długo nie mogli zdobyć bronionej przez moich żołnierzy Reduty powstańczej. Natomiast po upadku powstania 5 października 1944 roku, wraz z moim zgrupowaniem trafiłem do obozu w Ożarowie, skąd następnego dnia przewieziono nas do obozu jenieckiego w Lamsdorf, a następnie do oflagu w Murnau. Przebywałem tam do wyzwolenia tego obozu przez wojska amerykańskie 28 kwietnia 1945 roku. Zostałem w nim jeszcze przez pewien czas, przygotowując się do wyjazdu do Włoch, do prowadzonego przez generała Andersa II Korpusu Polskiego. Wraz z grupą oficerów 9 lipca 1945 roku odpuściłem Murnau i już dwa dni później zameldowałem się do służby. W San Georgio, gdzie zostałem zakwaterowany dwa razy rozmawiałem z generałem Andersem i raz z generałem Tadeuszem Pełczyńskim. Zostałem oficerem II Oddziału sztabu II Korpusu Polskiego i przygotowywałem się do przerzutu do Polski, gdzie miałem zorganizować siatkę wywiadowczą zbierającą wszelkie informacje o sytuacji w kraju. Do Polski wyruszyłem 22 października 1945 roku jako Roman Jezierski. Podróżowałem przez Rzym, Bolonię, Bremę, Regensburg i Pragę. Towarzyszyli mi wtedy Maria Szelągowska „Rysia” i Bolesław Niewiarowski. Do Warszawy dotarliśmy 8 grudnia 1945 roku, gdzie zbudowałem własną sieć współpracowników i informatorów, których zrekrutowano z pośród były żołnierzy TAP i konspiratorów z Auschwitz. Zdobywałem wtedy tajne informacje na temat działalności NKWD i UB, narastającego terroru, działalności niepodległościowego podziemia zbrojnego oraz związków gospodarczych Polski z Rosją Sowiecką. Wszystkie raporty trafiały do sztabu II Korpusu Polskiego we Włoszech.
    Pamiętam dzień, kiedy otrzymałem od generała Andersa rozkaz natychmiastowego wyjazdu na Zachód z powodu zagrożenia aresztowaniem. Był to jedyny rozkaz w moim życiu, którego nie wykonałem, ponieważ nie miałem następcy, któremu mógłbym powierzyć rozpoczętą
  • przez siebie działalność i nie chciałem zostawić w Polsce rodziny, z którą widywałem się regularnie. Uważam, że zostanie w kraju to była dobra decyzja, ponieważ czułem bliskość ludzi których kochałem. Niecały rok po otrzymaniu rozkazu o opuszczeniu kraju, zostałem aresztowany przez funkcjonariuszy UB, było to 8 maja 1947 roku. Poddano mnie okrutnemu śledztwu, którym osobiście nadzorował dyrektor pułkownik Józef Różański. Podczas przerwy w procesie spotkałem się z żoną, wspomniałem jej wtedy, że Oświęcim to była igraszka. Oficjalnie śledztwo przeciwko mnie – wroga narodu zakończyło się 10 grudnia 1947 roku, a przygotowany przez funkcjonariuszy Departamentu Śledczego MBP akt oskarżenia osobiście zatwierdził 23 stycznia 1948 roku naczelnik Wydziału II major Adam Humer, 5 lutego wiceprokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej mjr Mieczysław Dytry. Dostałem wiele zarzutów, ale co najważniejsze zarzucono mi, że działałem na szkodę Państwa Polskiego jako płatny rezydent obcego wywiadu. Proces sądowy rozpoczął się 3 marca 1948 roku i trwał 2 tygodnie. Wraz ze mną sadzeni byli: Maria Szelągowska, Tadeusz Płużański, Ryszard Jamontt-Krzywicki „Szymon”, Maksymilian Kaucki, Jerzy Nowakowski, Witold Różycki i Makar Sieradzki. Proces prowadzony był przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie. Przewodniczącym składu sędziowskiego był podpułkownik Jan Hryckowian. W czasie składania wyjaśnień przed sądem wspomniałem „Nie byłem rezydentem, a tylko polskim oficerem. Wykonywałem tylko rozkazy, aż do chwili aresztowania mnie. Nie miałem przeświadczenia, że dopuszczam się szpiegostwa i przy oferowaniu wyroku proszę o wzięcie tego pod uwagę”. 15 marca 1948 roku wraz z Marią Szelągowską i Tadeuszem Płużańskim zostałem skazany na karę śmierci, kolega Makary na dożywocie, a reszta na długoletnie więzienie. W przesłanej do Sądu Najwyższego opinii w sprawie ewentualnego ułaskawienia oskarżonych było napisane: ,,Z uwagi na popełnione przez skazanych Pileckiego i Płużańskiego najcięższych zbrodni zdrady stanu i Narodu, pełną świadomość działania na szkodę państwa i w interesie obcego imperializmu, któremu całkowicie się zaprzedali, przejawianą poprzez nich na przestrzeni dłuższego okresu czasu wyjątkową aktywność pracy szpiegowskiej, wielką szkodę, jaką wyrządzili państwu w okresie jego odbudowy, oraz mając na względzie, że poza pracą szpiegowską projektowali oni obaj również likwidację czołowych funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego – skład sądzący uważa, że obaj Ci oskarżeni na ułaskawienie nie zasługują. Natomiast odnośnie [do] skazanej na śmierć Szelągowskiej jedynie że względu na jej płeć – skład sędziowski jest zdania, że złagodzenie jej w drodze łaski kary śmierci do kart dożywotniego więzienia byłoby wskazane. Warszawa, dnia 15 marca 1948 roku Jan Hryckowian, Józef Badecki, Stefan Nowacki”. W dniu 7 maja 1948 roku skierowałem list z prośbą o ułaskawienie do prezydenta komunistycznej Polski Bolesława Bieruta. Był to bardzo długi list, którego nie będę teraz siostrze przedstawiał, gdyż zawarłem w nim całą moją działalność. Z prośbą o ułaskawienie wystąpili też Maria Szelągowska i Tadeusz Płużański, obojgu kara śmierci została zmieniona na dożywotnie więzienie.
  • Wyrok wykonano 25 maja 1948 roku o godzinie 21.30 w więzieniu przy ulicy Rakowieckiej 37 w Warszawie. Dowiedziałem się, że moją egzekucję po latach opisał ksiądz Jan Stępień, który również w tym czasie był więźniem Aresztu Śledczego w Mokotowie, napisał: ,,Nie zapomnę tego widoku. Prowadzono dwóch skazanych. Pierwszy był Witold Pilecki. Miał usta związane białą opaską. Prowadziło go pod ręce dwóch strażników. Ledwie dotykam stopami ziemi. I nie wiem, czy był wtedy przytomny. Sprawiał wrażenie zupełnie omdlałego … A potem salwa.” Nie pamiętam zbyt dużo z mojej egzekucji, to jedyna chwila z mego życia, o której chciałbym zapomnieć.
  • Pana historia jest niesamowita. Dziękuję, że mi ją Pan opowiedział i mam nadziej, że nie czuje się Pan zapomniany.
    Oczywiście, że nie czuje się zapomniany! Wiem, że moja żona i dzieci postarały się, abym był godnie zapamiętany. Po mojej śmierci podjęli oni walkę o przywracanie wyznawanych przeze mnie wartości. Już w 1957 roku czynili działania, aby unieważnić mój wyrok. Podczas uroczystej mszy świętej w kościele świętego Krzyża w Warszawie 3 grudnia 1986 roku byli duszpasterze Wojska Polskiego i Polski Walczącej odznaczyli mnie Orderem Żelaznej Gwiazdy Wytrwałości, którą uroczyście wręczono moim dzieciom. Natomiast w listopadzie 1988 roku zostałem odznaczony pośmiertnie Krzyżem Oświęcimskim, a we wrześniu 1990 · roku- Warszawskim Krzyżem Powstańczym. W wielu miastach dla uczczenia mojej pamięci nadano moje imię szkołom, ulicom, osiedlom i skwerom. Nazywano mnie „Ochotnikiem z Auschwitz ” – tablice upamiętniające z tym napisem można odnaleźć na ścianach w wielu kościołach i sanktuariach w Polsce. Oznaczono też miejsce, z którego dobrowolnie wyruszyłem do „ piekła na ziemi”.
    W 1989 roku Zarząd Główny Towarzystwa Opieki nad Oświęcimiem wystąpił do ministra sprawiedliwości o moje uniewinnienie. Z początku nie znaleziono na to dowodów, jednak w lutym 1990 roku przygotowano rewizję, którą 28 września 1990 roku rozpatrzyła Izba Wojskowa Sądu Najwyższego w Warszawie. Tym samym 1 października 1990 roku ja oraz pozostali skazani zostaliśmy ułaskawieni, a zbrodniczy wyrok z 1948 roku został całkowicie anulowany. 11 stycznia 1995 roku Lech Wałęsa odznaczył mnie pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, natomiast w lipcu 2006 roku prezydent Lech Kaczyński w uznaniu za moje zasługi odznaczył mnie pośmiertnie Orderem Orła Białego. W roku 2008 roku Senat Rzeczypospolitej Polskiej przyjął uchwałę w sprawie przywrócenia mojej postaci pamięci zbiorowej Polaków. Nagrano o mojej osobie wiele filmów np.: ,,Ucieczka z Oświęcimia”, bądź „Witold”, w którym wystąpiła moja żona oraz dzieci. Natomiast w Warszawie, w miejscu dowodzonej przeze mnie Reduty postała tablica upamiętniająca moją osobę.
    Jeśli chodzi o dwór w Sukurczach to został on doszczętnie zniszczony. Jednak mieszkańcy okolicznych wsi trwają ze mną do dziś i regularnie odwiedzają cmentarz parafialny. Do dnia dzisiejszego w kościele w Krupie zachowały się dwa moje obrazy. Tyle po mnie zostało.
  • A czy wiedział Pan, że historyk profesor Michael Foot zaliczył pana, panie Pilecki do sześciu najważniejszych ludzi walczących w ruchu oporu podczas II Wojny Światowej?
    Nie, nie byłem świadomy ..
  • Ah, jeszcze miałam zapytać, gdzie znajduje się pański grób?
    Mój grób znajduje się na tak zwanej Łączce na warszawskich Powązkach, gdzie potajemnie chowano ofiary UB.
  • A pana dzieci i żona? Słyszałam, że jeszcze żyją.
  • Żyją to prawda, są już starszymi osobami, ale nie ustają w walce o moja pamięć. Niestety żona zmarła 8 lutego 1991 roku w Koszalinie. Jest tutaj ze mną.
  • Dziękuję panu za te rozmowę.
    Ja również dziękuję, tym bardziej za czas siostry Urszuli.

Bibliografia:

Witold Pilecki [w:] https://pl. wikipedia.org/wiki/Witold _Pilecki ( dostęp 27.02.2019) Joanna Wieliczka – Szarkowa, Żołnierze wyklęci Bohaterowie Niezłomni, wyd. AA,
Jacek Pawłowicz, Rotmistrz Witold Pilecki, IPN, Warszawa 2008.

Kazimierz Krajewski, Tomasz Łabuszewski, Wyklęci 1944-1963. Żołnierze podziemia niepodległościowego 1944 – 1963, IPN, Warszawa 2017.
M. Urszula Ledóchowska, Jesteś nieśmiertelna, Ojczyzno ukochana, Polsko moja!, Warszawa 1989

Skip to content