VIII Ogólnopolski Konkurs
„Żołnierze Wyklęci – Bohaterowie Niezłomni” – 2019 r.

Kamila Przygoda

III miejsce

VIII edycja – 2019 r. prace literackie szkoły średnie i klasa gimnazjalna

Szkoła: Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych w Bolimowie
Klasa: II
Opiekun: Katarzyna Piotrkiewicz


Tytuł pracy: „Na podstawie wspomnień Józefa Sławińskiego ps. Kruk z prywatnej kolekcji”

Celem niniejszej pracy jest przedstawienie fragmentu biografii Józefa Sławińśkiego, mieszkańca niewielkiej miejscowości w województwie łódzkim. Biografii tej nie znajdziemy w żadnym publikowanym opracowaniu, chociaż na pewno na to zasługuje. Pokazuje bowiem ogromne zaangażowanie tej postaci w działalność polskiego podziemia w czasie II wojny światowej, jak i po niej. Tym samym biografia ta staje się analogiczna do setek innych biografii tzw. żołnierzy wyklętych. Praca powstała w oparciu o własnoręcznie spisane wspomnienia bohatera oraz kilka innych dokumentów zebranych przez niego.· Niewielki zeszyt złożony z tych materia/ów został podarowany mojej nauczycielce około 7 lat temu. kiedy ta pracowała jeszcze wówczas jako dziennikarz lokalnej gazety. Sam Józef Sławiński. znając historyczne wykształcenie mojej nauczycielki, przekazał jej to ze słowami: .. może się kiedyś przyda „.

Kiedy zaczęłam opracowywać te wspomnienia, zastanowiłam się, czy ich autor jeszcze żyje. Myślałam. że warto byłoby jeszcze o coś go dopytać osobiście. Po zasięgnięciu informacji okazało się. że w momencie. kiedy zaczęłam tę pracę pan Józef zmarł, tj. 20 stycznia 2019. Pozostały tylko wspomnienia.

Józef Sławiński ps. Kruk urodził się 26 czerwca 1923 r. we wsi Dmosin w powiecie brzezińskim w województwie łódzkim. Jego rodzicami byli Feliks Sławiński i Zofia z domu Wojdal. Brał udział w walce z hitlerowcami w latach 1939-1945 oraz w walce z komunistami w latach 1945-1946. W wieku 16 lat jako strzelec Przysposobienia Wojskowego hufca Dmosin-Osiny został ochotniczo zmobilizowany i przydzielony do ochrony przed dywersantami, filii znanej firmy Norblin, produkującej wyroby platerowane i amunicję, która znajdowała się w Głownie. Jego zadaniem było również patrolowanie mostów na rzekach Mroga i Piła, które znajdowały się w okolicy.
Po doznanej klęsce wrześniowej, z polecenia komendanta powiatowego PW por. Edwarda Puty ps. Królik, wraz ze swoim szwagrem Eugeniuszem Sicińskim ps. Grab stworzył grupę przerzutową przez zieloną granicę między Generalną Gubernią a Krajem Warty. Zajmowali się przerzucaniem oficerów Wojska Polskiego oraz inne osoby z konspiracji kierowane do nich przez komendanta placówki SZP i ZWZ Jana Miśkiewicza w Dmosinie. Równocześnie do marca 1943 r. Sławiński pełnił funkcję łącznika wywiadowcy oraz funkcję przybocznego komendanta ZWZ i AK por. Edwarda Puty. O Sławińskim wypowiadał się por. Edward Puta i Kpt. AK Stanisław Pawlak ps. Chwast (rys I).
Za działalność konspiracyjną był poszukiwany z ramienia Urzędu Celnego w Dmosinie przez żandarmerię i granatową policje. Za ujęcie go lub udzielenie informacji jego pobycie dawano IO tys. marek nagrody. O wielu akcjach schwytania go opisuje Stanisław Pawlak (rys. 2). Z powodu zaistniałej sytuacji por. Edward Puta zmusił Sławińskiego, by ten opuścił rodzinne strony. Wyjechał do Chełmna, gdzie pracował przez półtora miesiąca jako robotnik sterowy kolei. Przy okazji doprowadził, wraz z innym pracownikiem Sławomirem Skibińskim, do wykolejenia dwóch pociągów, w tym jednego wojskowego, jadących na wschód. Akcji tych dokonał w porozumieniu i za przyzwoleniem bojówek AK por. Wacława w Krasnymstawie, do których wstąpił wkrótce po przybyciu z terenów Głowna.

W maju 1943 r. z polecenia dowództwa AK Okręgu Lublin został przeniesiony do pracy w Sobiborze w charakterze praktykanta telegrafisty na stacji kolejowej, przy której mieścił się obóz zagłady Żydów. Udało mu się częściowo nawiązać kontakt z istniejącą tam konspiracyjną organizacją żydowską. Po wybuchu powstania w obozie Sobibór w listopadzie 1943 r., poczuł się zagrożony. Na jego prośbę, zawiadowca stacji Chełm – Michałówka, przeniósł go do pracy na stanowisko telegrafisty przy dyżurnym ruchu. Tam pracował do marca 1944 r. Dyżurnym ruchu, był Niemiec, od którego Sławiński zdobywał informacje ruchach niemieckich pociągów wojskowych. Wiadomości te przekazywał porucznikowi Waclawowi oraz łącznikom z oddziałów AK w celu wysadzania torów kolejowych w odpowiednim miejscu, głównie w pobliżu frontu wschodniego. Poza tym brał udział w kilku udanych akcjach przeciwko okupantowi m.in. w rozbrajaniu trzech bahnschutzów na stacji Bzite oraz zabraniu 40 świń z rzeźni w Krasnymstawie przeznaczonych dla wojska. W styczniu 1944 r. Józef Sławiński objął dowództwo nad sabotażową grupą ośmiu rewidentów kolejowych, których zwerbował do AK. Dzięki dostępowi do wszystkich pociągów cywilnych i wojskowych, udało im się skutecznie uszkodzić wiele wagonów, które zostały wyłączone z taboru. Do cystern wagonowych natomiast zakładali opóźnione miny, które wybuchały na drodze na front.

W marcu I 944 r. po nieudanym aresztowaniu przez gestapo, które przyszło po Sławińskiego na służbie, zmuszony został do porzucenia pracy na kolei i do udania się do lasu. Wraz z nim do lasu udali się wszyscy rewidenci kolei, pozostawiając stację bez obsługi. Zabrali ze sobą wagon z bronią, który odłączyli rzekomo do naprawy od niemieckiego składu wojskowego i niepostrzeżenie dostawili do pociągu osobowego relacji Chełm-Lublin. Broń ta następnie, po zatrzymaniu pociągu dwa kilometry przed stacją Rejowiec, została rozładowana i ukryta w pryzmie kompostowej pod lasem. Stamtąd na drugi dzień została załadowana na wóz konny i dostarczona do oddziału leśnego por. Błyski, stacjonującego w pobliżu stacji Bzite, do którego Sławiński wraz z rewidentami został wcielony.

Przebywając w oddziale por. Błyski a następnie przejętym przez por. Sędzimierza ze sztabem oficerów szkoleniowych ( 7 p.p., I batalion, 3 dyw. w Chełmnie) brał udział w wielu akcjach zbrojnych., w m.in:

  • wysadzeniu niemieckiego pociągu wojskowego na trasie Susiec k. Izbicy, gdzie w wyniku kontuzji głowy, w wyniku czego utracił wzrok i słuch z lewej strony głowy.
  • poskromieniu Ukraińców we wsi Niedziałowice.
  • rozbiciu niemieckiej kampanii wojskowej w liczbie około 180 żołnierzy w pobliżu Włodawy, z których tylko kilkunastu uszło z życiem, a reszta poległa.
  • W walce z dywizją niemiecką SS Wiking pod Makoszką k. Parczewa. W akcji tej Sławiński z własnej inicjatywy objął dowództwo nad kilkoma rozbitymi oddziałami AK, w liczbie około od 300 do 350 żołnierzy. Po stoczeniu ciężkiej walki, wyprowadził z kotła niemieckiego około 200 żołnierzy partyzanckich. Za ten czyn dowódca oddziały por. Sędzimierz przedstawił go do odznaczenia Virtuti Militari (rys. 3).

21 lipca 1944 r., stan zdrowia Sławińskiego po doznanej kontuzji głowy pogorszył się. Na prośbę Sędzimierza opuścił jego oddział i powrócił do rodzinnych stron, do Dmosina. Nie dane mu było jednak tam wypocząć, ponieważ kilka dni później zaangażowany został do organizowanego na tamtym terenie plutonu dywersyjnego AK rejon Głowno. Do 19 stycznia, tj do rozwiązania Armii Krajowej, pełnił funkcję najpierw zastępcy, a następnie dowódcy drużyny. Brał udział w wielu akcjach. ( rys.4)

Niezłomny

Za zgodą dowództwa batalionu, Sławiński przeprowadził w okresie od października I 944 r. do stycznia I 945 r. szereg pomyślnych działań (rys. 5) przeciwko mniejszym grupom żołnierzy niemieckich. W wyniku których zdobył znaczną ilość broni (ponad I 00 sztuk) i amunicji, którą w roku I 945 przekazał Dowództwu Okręgu Wojskowego w Łodzi.

Po nieudanym aresztowaniu go przez NKWD w marcu I 945 r. wyjechał do Łodzi, gdzie wstąpił do bojówki AK okręgu Łódź. W drugiej połowie maja 1945 r. przyszedł do jego mieszkania dowódca bojówki AK Inspektoratu Łódzkiego – Włodzimierz Szuster ps. Gajda, który pokrótce przedstawił mu sytuację byłych członków AK, którzy w ówczesnej sytuacji byli aresztowani i prześladowani przez władze komunistyczne. Oznajmił też, że otrzymał rozkaz rozeznania się w sprawie możliwości przeprowadzenia napadu na Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Łodzi oraz Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa w Pabianicach w celu uwolnienia stamtąd aresztowanych. Sławiński ocenił, że przeprowadzenie akcji na WUBP w Łodzi jest mało prawdopodobne ze względu na zabezpieczenia. Co do przeprowadzenia akcji na PUB w Pabianicach wyraził się pozytywnie( rys. 6).

Jeszcze tego samego dnia udali się do Pabianic, gdzie dokonali wstępnych oględzin urzędu. Ustalili, że ów budynek, wraz z niewielkim podjazdem, usytuowany przy ul. Wandy Wasilewskiej, otoczony jest z trzech stron wysokim parkanem, który otaczał park miejski rzadko odwiedzany przez ludzi. Więcej informacji o urzędzie i obiektach w jego okolicy tj. posterunek Milicji Obywatelskiej, baza NKWD i Ludowego Wojska Polskiego, zdobyli w trzech następnych spotkaniach, poszerzonych o dwóch nowych członków z bojówki AK -Janusza Myczkowskiego ps. Maciek i Kazimierza Śromskiego ps. Kazik. Podczas ostatniego spotkania w restauracji dosiadł się do nich Jan Nowak ps. Cis, który pełnił funkcję komendanta miejscowej placówki AK. Wręczył on Gajdzie – otrzymany od jednego z funkcjonariuszy UB – plan budynku i aresztu śledczego.
Obserwując teren zauważyli, że w urzędzie przebywa ok. 20-25 funkcjonariuszy mundurowych i cywilnych, z których część często wychodziła do miasta. Przed wejściem do budynku stale przebywał uzbrojony wartownik, który legitymuje wchodzące do niego osoby. Biorąc to wszystko pod uwagę zdecydowano, że akcje należy przeprowadzić w dzień, by nie wzbudzić podejrzeń okolicznych placówek. Z drugiej strony zdawano sobie sprawę, że do przeprowadzenia tej akcji, będą potrzebowali dużej ilości dobrze wyszkolonych i gotowych na wszystko partyzantów, którzy w szybki, nienarzucający się w oczy sposób, w całkowitym zaskoczeniu rozbroją funkcjonariuszy, uwolnią więźniów, załadują ich do samochodu i spokojnie opuszczą miasto. Sławiński wiedział, że bez jakiegoś fortelu akcja nie mogła się udać, więc zaproponował rozwiązanie na które wszyscy przystali.

Wykorzystując swoje doświadczenie z bojówek i oddziału leśnego na Lubelszczyźnie, przebrany niejednokrotnie w mundury niemieckie, poradził Gajdzie by akcję przeprowadzić w mundurach NKWD, które miały zostać uszyte specjalnie na tę akcję.
Na początku czerwca 1945 r. Sławiński wraz z towarzyszami, przebranymi za enkawudzistów, ulokował się na skraju lasu, po lewej stronie trasy Łódź-Warszawa, gdzie czekali na odpowiedni dla nich samochód osobowy, należący do NKWD. Dając znak towarzyszom, by się przygotowali zatrzymał samochód ruchem ręki. Podszedł do samochodu z lewej strony, a wcześniej wspomniani Kazik i Maciek z prawej. Grot pozostał na skraju lasu. W samochodzie znajdowały się cztery osoby w mundurach UB: podpułkownik, major, kobieta w stopniu kapitana oraz kierowca w stopniu sierżanta. Po ich rozbrojeniu Sławiński polecił im, by wszyscy wyszli z samochodu i poczekali na nich na poboczu, ponieważ oni muszą załatwić bardzo ważną sprawę w mieście. Ubecy próbowali ich przekonać, że bardzo się śpieszą i że nawet zatrzymają dla nich samochód, lecz pod groźbą pistoletów musieli udać się na wskazane miejsce.

Po zajęciu samochodu Sławiński i jego współpracownicy wskoczyli do samochodu i pojechali do Dmosina. Przed swoim domem Sławiński zobaczył ojca, który poznał syna dopiero, kiedy ten powiedział kim tak naprawdę jest. ( rys. 7) Stamtąd udał się do domu swojego stryja, gdzie miał zabrać Pawła Roszaka ps. Wicher, byłego żołnierza plutonu dywersyjnego. Jedyne osoby jakie rozpoznały Sławińskiego to jego ciotka, szwagier i Wicher. Reszta zgromadzonych uznała ich za enkawudzistów ( rys. 8).

Trasę powrotną do Łasku, do miejsca postoju oddziału Maja – Aleksandra Arkuszyńskiego, musieli zmienić, omijając Głowno. gdzie mogli znaleźć się rozbrojeni wcześniej funkcjonariusze. Pod Zgierzem przebiła im się opona, a po przejechaniu szosy Łódź – Zgierz skończyła im się benzyna. Po bezowocnych próbach zdobycia benzyny pojawił się wreszcie odkryty samochód z grupą mężczyzn, jak się potem okazało członków Samopomocy Chłopskiej. Nie mieli oni benzyny, lecz Sławiński przekonał ich, aby doholować ich samochód do szosy Łódź-Aleksandrów. Dal im 500 zł, by poszli do kawiarni i poczekali na powrót ich samochodu. Ich reakcja na pieniądze wstrząsnęła Sławińskim (rys. 9). Po połączeniu obu samochodów liną Sławiński wsiadł do szoferki ciężarówki wraz z kierowcą SCh, a reszta oddziału wsiadła do holowanego samochodu. Kiedy dojechali do uzgodnionego miejsca Sławiński poinformował kierowcę, żeby jechał dalej, jednakże ten się na to nie zgodził, ponadto powiedział, że już w Zgierzu zorientował się, że oni nie są Rosjanami, ponieważ nie mają gwiazdek na czapkach i rozmawiają ze sobą szeptem po polsku. Sławiński wtedy oponował, mówiąc, że właśnie dlatego pojedzie z nimi dalej, aż spotkają samochód na benzynę. Po tych słowach kierowca jechał już bez oporu, tylko po to by zatrzymać się przed posterunkiem Milicji w Konstantynowie. Przed posterunkiem kierowca stanowczo oznajmił, że nie może jechać dalej, ponieważ samochód popsuł się. Mimo gróźb Sławińskiego ( rys. I O) kierowca nie ruszył dalej. Widocznie podjęte przez niego próby sabotażu auta zakończył się sukcesem. Sławiński zabrał mu jego partyjną legitymację i zamienił się miejscem z Kazikiem. Milicjanci zaciekawieni całą sytuacją wyszli z posterunku, a następnie oferowali im swoja pomoc. Mimo tego, że udali się do miasta w poszukiwaniu benzyny trud był daremny. Niczego nie znaleźli. Wieczorem dalej nie udało się zdobyć benzyny, jednakże szczęście się do nich uśmiechnęło, ponieważ koło posterunku pojawił się wóz jednokonny. Po prośbie Kruka milicjanci nakłonili gospodarza, by ten podholował samochód za miasto w nadziei na zdobycie benzyny, lecz tak naprawdę partyzanci chcieli ukryć samochód do czasu, aż oni sami benzynę zdobędą. Gospodarz zgodził się na to bez oporu.

Wydostawszy się z miasta Sławiński wyjaśnił gospodarzowi po polsku, że nie są Rosjanami, lecz partyzantami Armii Krajowej i że potrzebują pomocy w ukryciu samochodu w lesie. Pomoc tę ochoczo otrzymali. Kierowca Samopomocy Chłopskiej został wypuszczony na wolność, lecz wcześniej musiał złożyć przysięgę, iż w okresie najbliższych dwóch dni nikomu nie powie gdzie ukryli samochód ( rys. 11 ).

Dwa dni później, ukryty w lesie samochód, po uprzednim zatankowaniu go, Kazik wraz z Gajdą doprowadzili go do umówionego miejsca spotkania. Sławiński natomiast z Maćkiem i Wichrem dojechali pociągiem do Łasku, a następnie na pieszo udali się do miejsca stacjonowania oddziału. Wraz z Gajdą przedstawił on Majowi Wichra, którego pozostawił

pod jego opieką, a następnie wspólnie uzgodnili plan działania. Sławińskiemu, który miał być przebrany w mundur porucznika piechoty, przypadło dowództwo nad grupą uderzeniową składającą się z pięciu osób – Wichra i trzech żołnierzy w mundurach wojska polskiego oraz Kukułki przebranego w mundur NKWD. Gajda również przebrany za oficera NKWD wraz z dwoma innymi enkawudzistami, w momencie kiedy Sławiński miał wedrzeć się do budynku urzędu, miał pójść za nimi i po rozbrojeniu naczelnika otwierać cele i uwalniać z nich więźniów, selekcjonując ich, tak by nie uwolnić Niemców. Grupą ubezpieczeniową całej akcji składającą się z dwunastu żołnierzy kierował por. Maj.
Akcja pabianicka
Gdy wszystko było gotowe do wyjazdu na akcję Kruk oznajmił Gajdzie, że opracował plan dostania się do budynku urzędu. Chodziło w nim oto, aby do akcji wprowadzić rzekomo rannego enkawudzistę, którego należy spróbować wnieść grupą czterech żołnierzy do budynku. Aby akcja się powiodła należało rannego obandażować i polać krwią. Krew pozyskano z kury, którą Sławiński zdobył od gospodyni u której mieszkał ( rys. 12).

I O czerwca 1945 r. koło godziny 14:00 Gajda wydał rozkaz wyjazdu. Do małego samochodu wsiadło czterech partyzantów w mundurach NKWD, w tym Gajda, Maciek i Ka:::ik. Natomiast na skrzynie samochodu ciężarowego prowadzonego przez kierowcę Jerzego Rendeckiego wsiadł: Maj, Kukułka, Wicher i 15 żołnierzy z oddziału, gdyż tylu miało kompletne mundury, wśród nich Sławiński. Po wyruszeniu Kruk wyjaśnił jadącym z nim żołnierzom nowy plan działania, a także ucharakteryzował Kukułkę na rannego( rys. 13 ).

W odległości jednego lub dwóch kilometrów przed Pabianicami, ich samochody zostały zatrzymane przez łącznika dowództwa miejscowego AK, który poinformował ich, że do miasta przybyła znaczna ilość wojska i radzi odwołać akcje. Mimo to postanowiono, że akcja zostanie przeprowadzona ( rys. 14 ).

Pierwszy na plac dojechał łazik z enkawudzistami i zatrzymał się przed pierwszym oknem budynku UB. Ubecy znajdujący się w budynku, krzyczeli, że tam zatrzymywać się nie wolno, lecz zostali zignorowani. Tuż za łazikiem na plac wjechała ciężarówka z partyzantami. Wysiedli wszyscy żołnierze oprócz Kukułki i jednego żołnierza mu towarzyszącego. Z tej grupy por. Maj zabrał 12 żołnierzy, ośmiu z nich ustawił na ubezpieczeniu. Pozostali czekali przy samochodzie na sygnał zdjęcia rannego z samochodu i przeniesienia go do budynku.

Sławiński zauważając kierującego się w jego stronę młodego podporucznika namówił go, by ten wraz ze swoimi ludźmi pomógł zabezpieczać budynek, by mogli spokojnie przewieźć więźniów z aresztu do Łódzkiego Urzędu w Łodzi. Podporucznik przydzielił do dyspozycji Sławińskiego plutonowego wraz z jego drużyną. Gajda był zdenerwowany zaistniałą sytuacją, a Wicher oskarżył Sławińskiego o zdradę, lecz po krótkim wyjaśnieniu sytuacja się uspokoiła (rys.15).

Sławiński zbliżył się do wartownika stojącego przed drzwiami wejściowymi, a ten skierował na niego swoją pepeszę, ostrzegając, że do środka go nie wpuści. Sławiński odtrącił karabin od swojego brzucha i wskazał na rannego żołnierza, którego na jego sygnał wynoszono z samochodu. Kiedy wartownik skierował na chwile wzrok na rannego, Sławiński w tym czasie wyjął swoją broń i rozkazał wartownikowi wejść do środka, co ten też uczynił. Następnie go rozbroił i udał się w głąb budynku, gdzie napadło na niego czterech

funkcjonariuszy UB, jednakże on był szybszy i z pomocą zdobytej broni nakazał im trzymać ręce w górze. W tym samym momencie do budynku weszli partyzanci z rannym Kukułką, który widząc Ubeków rzucił się na nich i ich rozbroił. Któryś z partyzantów w międzyczasie wszedł do dyżurki i zerwał połączenie telefoniczne. Wszyscy funkcjonariusze zostali związani i zakneblowani.
W tym samym czasie Gajda wraz z Kazikiem i Maćkiem udali się do aresztu, rozbroili po drodze naczelnika i oddziałowego, a następnie wraz z nimi, chodzili po celach i uwalniali z nich uwięzionych akowców. Sławiński, Wicher i żołnierz z oddziału Maja po uporaniu się z Ubekami na dole, wbiegli na górę rozbrajając po drodze innych funkcjonariuszy. Po rozbrojeniu wszystkich dwudziestu funkcjonariuszy, kierowano uwolnionych więźniów politycznych do ciężarówki podstawionej przez kierowcę Rendeckiego pod same drzwi. Więźniów było około trzydziestu. Nagle przy drzwiach wejściowych pojawił się plutonowy LWP wraz z dwoma żołnierzami, którzy przyprowadzili ze sobą Ubeka, po krótkich wyjaśnieniach przez plutonowego, okazało się, że żołnierze zobaczyli, że ów więzień ucieka przez okno, a gdy go zatrzymali, on próbował ich oszukać podając się za funkcjonariusza UB. Sławiński zachowując przykrywkę uderzył w twarz Ubeka i rozkazał stojącym obok niego partyzantom związać go i zakneblować.
Wszyscy więźniowie uwolnieni przez grupę Gajdy zostali ulokowani w samochodzie ciężarowym. Partyzanci opuścili budynek zostawiając za sobą związanych w celach Ubowców. Przed wyjazdem Sławiński rozkazał plutonowemu L WP, aby ściągnął swoją drużynę z parku i ustawił ich na przodzie budynku, gdzie przez następne półtorej godziny mieli czekać na ich powrót po kolejną partię więźniów.

Podczas jazdy na zakręcie otworzyła się klapa przeładowanego samochodu. Kilku z partyzantów wypadło na ulice, przy czym jeden żołnierz Maja wypadając pociągnął krótką serię z PP-szy. Obyło się bez groźnego wypadku. Po przejechaniu zaledwie kilkudziesięciu metrów zauważono, że za ciężarówką biegną .dwaj żołnierze L WP i krzyczą, by się zatrzymać. Okazało się, że żołnierze chcieli oddać zgubiony najwidoczniej przez jednego z partyzantów bęben od Pepeszy. (rys. 16) Po tym incydencie ruszono w kierunku Łasku, gdzie stacjonował oddział Maja. Zatrzymano się jeszcze dwukrotnie, by wypuścić sześć czy osiem osób, które czując się zagrożeni większymi wyrokami, nie chcieli pogarszać swojej sytuacji i wrócili do aresztu. Pozostali pojechali wraz z partyzantami do lasu. Po pewnym czasie Sławiński już w ubraniach cywilnych wrócił pociągiem z Łasku do Łodzi.
Za swoje bohaterskie czyny Sławiński trafił do więzienia, gdzie został skazany na śmierć, a potem na dożywocie. W listopadzie 1954 roku zwolniony na mocy amnestii. W więzieniu tworzył liczne wiersze (rys.17). 18 stycznia 2012 r. odznaczony Virtuti Militari kl V.

Bibliografia:

Deklaracja członka zwyczajnego ogólnopolskiego klubu kawalerów orderu wojennego Virtuti Militari Józefa Sławińskiego

S. Pawlak ps. Chwast Relacja – naświetlanie pr:ebiegu d::ia/alności konspiracyjnej Kol. Jó:efa Slmvińskiego ps. Kruka

Wniosek Józefa Sławińskiego o nadanie orderu – odznaczenia Orderu Virtuti-Militari klasy V

Wspomnienia Józefa Sławińskiego, ps. Kruk, ze zbiorów prywatnych.

• http://www.vaterland.pl/bahnschutz.html
• https://pl.wikipedia.org/wiki/Pistolet_ maszynowy PPSz • http://old.powiat.zgierz.pl/cms/index.php?option= 16&act ion=news show&news _id=705

Skip to content